Szef krymskiego parlamentu Władimir Konstantinow powiedział dziś, że nie uznaje prawa stanowionego przez Radę Najwyższą w Kijowie - podało Radio Swoboda.

W autonomicznej, choć należącej do Ukrainy, Republice Krymskiej, Rosjanie stanowią dwie trzecie ludności. W Sewastopolu na Krymie stacjonuje rosyjska Flota Czarnomorska.

Kilkuset działaczy prorosyjskich zablokowało wejście do krymskiego parlamentu. Domagają się zwołania nadzwyczajnej sesji i rozpisania referendum w sprawie niepodległości.

Prezydium krymskiego parlamentu zgodziło się zwołać na jutro nadzwyczajne posiedzenie izby. Na dzisiejszym szef parlamentu Władimir Konstantinow powiedział, że nie uznaje prawa stanowionego przez Radę Najwyższą w Kijowie - podało Radio Swoboda.

Na razie nie wiadomo, czy deputowani będą zajmować się sprawą referendum. W porządku jutrzejszego posiedzenia są dwa punkty: o sytuacji politycznej na Ukrainie i o lokalnych władzach Krymu.

Reklama

>>> Unia da Ukrainie ponad miliard euro już w marcu. Ale stawia warunki

Projekt Ukraina? Nie, dziękuję

Groźba secesji Krymu rzeczywiście istnieje - przyznaje mieszkaniec Krymu i dziennikarz Aleksandr Jankowski. Jego zdaniem wielu rosyjskojęzycznych mieszkańców Krymu po prostu nie odnalazło się "w projekcie o nazwie Ukraina''.

Wielu mieszkańców Krymu uważa Rosję za swoją ojczyznę. Sytuacja ekonomiczna na Ukrainie jest nie za dobra - w Rosji jest znacznie lepiej i dlatego wielu mieszkańców spogląda w stronę Rosji - dodaje Jankowski.

Aleksandr Jankowski mówi, że na Krymie czuje się narastające napięcie. W niedzielę w Symferopolu były zorganizowane dwie demonstracje. Na jednej zebrali się ludzie, którzy zapisali pięćset osób do oddziałów rosyjskiej samoobrony. Na drugiej zebrali się krymscy Tatarzy i ci, którzy popierają kijowski euromajdan. - Tam było pięć, może siedem tysięcy osób. Dlatego jest nerwowa atmosfera. Szczególnie daje się ją odczuć w Sewastopolu - mówi.

Tymczasem na ulicach Sewastopola pojawił się rosyjski transporter opancerzony. W tym ukraińskim mieście na półwyspie Krymskim stacjonuje Czarnomorska Flota Federacji Rosyjskiej. Agencja Interfax, powołując się na źródła zbliżone do dowództwa Floty twierdzi, że w Sewastopolu przegrupowywane są rosyjskie siły, aby lepiej zabezpieczyć obiekty należące do wojska.

Według lokalnych dziennikarzy pracujących na Krymie, na jednym z centralnych placów Sewastopola pojawił się rosyjski transporter opancerzony, przewożący żołnierzy piechoty morskiej. Maszyna zatrzymała się na kilkanaście minut i odjechała w kierunku budynku nazywanego „Domem Moskwy”. W Sewastopolu od kilku dni trwają prorosyjskie demonstracje. Część mieszkańców tego portowego miasta domaga się przyłączenia do Rosji. Tymczasem - jak informuje na swoich stronach internetowych „Niezawisimaja Gazieta” - Flota Czarnomorska została postawiona w stan gotowości bojowej. Informatorzy dziennika twierdzą, że rosyjskie wojska chcą zabezpieczyć bazę okrętów wojennych na wypadek dalszej destabilizacji sytuacji w regionie.

Rośnie zagrożenie separatyzmem

O zagrożeniu separatyzmem mówi się też w Kijowie. Szef ukraińskiego parlamentu Ołesandr Turczynow, pełniący jednocześnie obowiązki prezydenta kraju, spotkał się dziś z kierownikami resortów siłowych, bo jak podkreślił, na Ukrainie w niektórych regionach rosną nastroje separatystyczne.

A te dobrze witane są w Moskwie. Choć oficjalnie rosyjskie MSZ zapewnia, że Moskwa nie będzie wtrącać się w wewnętrzne sprawy Ukrainy, to rosyjscy parlamentarzyści nie wykluczają przyłączenia się Krymu do Rosji. Z oficjalną delegacją wyjechał na Krym szef komisji do spraw Wspólnoty Niepodległych Państw Dumy Państwowej Leonid Słucki.

Jak informują sewastopolskie media, Słucki zapewnił mieszkańców Krymu, że Rosja ich nie opuści. Rosyjski polityk przypomniał, że Moskwa opowiada się za terytorialną integralnością Ukrainy. Jednocześnie dodał, że gdy parlament Krymu lub mieszkańcy w referendum, opowiedzą się za przyłączeniem półwyspu do Rosji, Duma Państwowa rozpatrzy taki wniosek.

Od kilku dni deputowani Liberalno Demokratycznej Partii Rosji zapowiadają przygotowanie projektu ustawy, umożliwiającej uproszczony tryb nadawania rosyjskiego obywatelstwa mieszkańcom południowo - wschodnich regionów Ukrainy. Lider partii Władimir Żyrinowski przypomniał, że Rosja masowo rozdawała paszporty Abchazom i Osetyjczykom. Jego zdaniem, to samo można zrobić na Krymie.

Spór wokół pomnika Lenina

Z kolei w Charkowie na po przeciwległych stronach Placu Wolności w centrum miasta manifestują zwolennicy Majdanu i obrońcy pomnika Lenina. Atmosfera jest napięta, ale do popołudnia nie doszło do starć i użycia przemocy.

Okrzyki "Faszyzm nie przejdzie" czy "Charkowa nie oddamy" to sztandarowe zawołania ludzi, którzy zgromadzili się wokół monumentalnego pomnika Lenina. Przemawiający w tym miejscu podkreślają konieczność ścisłego związku Ukrainy z Rosją. Przekonują, iż bez związków ekonomicznych, społecznych i politycznych z Rosją Ukraina nie da sobie rady.

Po drugiej stronie potężnego placu aktywiści Samoobrony Majdanu pilnują siedziby rady obwodowej. Tutaj co pewien czas odzywają się okrzyki, by Zachód i Wschód Ukrainy trzymały się razem.

Pomiędzy jednymi i drugimi demonstrantami stoi milicja, ale w centrum Charkowa nie widać zbyt wielu funkcjonariuszy. Sporo jest natomiast młodych ludzi w dresach. To tzw. tituszki - osoby zwożone do miasta przez tę część lokalnych władz, która opowiada się za byłym prezydentem Wiktorem Janukowyczem. Ich zadaniem jest tworzenie atmosfery zagrożenia i niepewności, a także prowokowanie niepokojów w mieście, którymi władze chcą obarczyć zwolenników przemian.

Charków uchodzi za miasto sprzyjające byłemu przedrentowi Ukrainy.

>>> Rosja ostrzega, Zachód obiecuje pomoc: bitwa o Ukrainę wchodzi w nową fazę. Czytaj więcej