Największy wzrost poziomu wód w dniach 15–16 maja spodziewany jest w województwach: podkarpackim, małopolskim, śląskim, świętokrzyskim i lubelskim. Intensywne opady mogą też dotknąć Dolny Śląsk, Mazowsze, Opolszczyznę i Podlasie. Od kilku dni trwają narady premiera z wojewodami, a w regionach zbierają się sztaby kryzysowe. Na początku tego roku udostępniono w internecie mapy zagrożenia powodziowego w ramach Informatycznego Systemu Osłony Kraju przed Nadzwyczajnymi Zagrożeniami. Czy jesteśmy przygotowani na zagrożenie powodziowe? Rozmowy z włodarzami tych miast i gmin, które w ostatnich latach najbardziej ucierpiały wskutek powodzi, wskazują, że są z tym problemy.

>>> Raport NIK nie zostawił suchej nitki na samorządach.Raport NIK pokazuje, że samorządy niewystarczająco chronią mieszkańców przed powodziami

Gmina Słubice. To stamtąd pochodzą dramatyczne obrazki sprzed 4 lat ukazujące 50-metrową wyrwę w wale i przelewające się miliony litrów wody. Jak zapewnia nas wójt Józef Walewski, wał został naprawiony, udało się także zmodernizować trzy lokalne przepompownie. – Jeśli woda jest przejściowa, to wały wytrzymują. Gorzej, gdy wysoka woda stoi. W zeszłym roku wojewoda przyznał 20 mln zł na pogłębienie koryta. Ale w tym roku dostępnych jest jedynie ok. 5 mln zł – mówi wójt. Wskazuje, że ze swojej strony niewiele jest w stanie zdziałać: – Roczny budżet gminy wynosi 13 mln zł, z tego 60 proc. to wydatki na oświatę.

Sandomierz. W mieście, które również ciężko doświadczyła ostatnia powódź, udało się podnieść o ponad metr wały przy Wiśle. – Ale w przypadku 9,5 km wałów od Sandomierza do Tarnobrzega Podkarpackiemu Zarządowi Melioracji Urządzeń Wodnych nie udało się tego zrobić – zaznacza burmistrz Jerzy Borowski. Skarży się też na utrudnienia przy prowadzeniu inwestycji przeciwpowodziowych. – Analizy po powodzi z 2010 r. wykazały, że trzeba nieustannie pogłębiać koryto Wisły i usuwać zakrzaczenia, które tamują nurt wodny. Ale zaczęli protestować ekolodzy, w wyniku czego sąd w Warszawie zakazał nam podjęcia działań – opowiada burmistrz.

Reklama

Bogatynia. Wskutek powodzi w 2010 r. zginęło czterech mieszkańców, a straty oszacowano na 250 mln zł. Do dziś odbudowano m.in. fragmenty muru oporowego na kilku odcinkach rzeki. Problemy są z zebraniem funduszy na odbudowę koryta rzeki Miedzianki (ok. 190 mln zł). Władze gminy nacisk położyły teraz na systemy ostrzegania i wymiany informacji. – Mamy wdrożony system ostrzegania SMS, jesteśmy w stanie wysłać wiadomości do 4,7 tys. osób. Współpracujemy też z lokalną komercyjną stacją radiową. Wymieniamy się informacjami z dwoma miastami z Niemiec i Czech, skąd nadchodzi front – opowiada Tomasz Kucharski, kierownik zarządzania kryzysowego w Bogatyni.

Gliwice. W 2010 r. woda zalała miasteczko akademickie w centrum. Jak mówi nam zastępca komendanta Centrum Ratownictwa Gliwice Jan Sroka, po zalaniu wykonano m.in. wart 5 mln zł system odwodnienia Parku Chrobrego, gdzie woda zawsze się pojawiała z powodu cofki w kanalizacji. – W zeszłym roku ten system już zadziałał – mówi Sroka. Problemem jest jednak rozbudowa infrastruktury w regionie. – Budowa dróg A1 czy A4 w naturalny sposób pogorszyła retencję gruntów – tłumaczy Jan Sroka.

Gubin. Burmistrz tego przygranicznego miasta Bartłomiej Bartczak z niepokojem patrzy na drugi brzeg Nysy Łużyckiej. – Niemcy w Guben budują ścianę oporową przy rzece, a więc przy kolejnej powodzi tam nic nie zaleje, a wszystko spłynie do nas. U nas przeznaczono niemal 4 mln zł na umocnienia brzegów. To dobrze, ale wciąż za mało, bo chodzi o zabezpieczania miasta – mówi burmistrz.

>>> Przypomnij sobie obrazy sprzed kilku lat.Zobacz, jak wygląda Polska rok po największej powodzi od 160 lat