"Ci, którzy proszą o pomoc, boją się, że w Mariupolu powtórzy się sytuacja z Ługańska"- mówi IAR Wiktoria Charczenko z Fundacji Wolność i Demokracja.

Ludzie w obawie o swoje życie opuszczają domy, wykupują ze sklepów żywność.

Pięćdziesiąt osób, które zdecydowały się prosić o pomoc Polskę nie ma szans na wsparcie od kogoś innego. W Mariupolu jest bardzo niebezpiecznie, a oni nie mają nikogo bliskiego w innych częściach Ukrainy, aby tam zamieszkać. "Dlatego zwracają się do Polski"- wyjaśnia Wiktoria Charczenko.

Reklama

>>> Czytaj też: Inwazja zielonych ludzików z NATO. Ćwiczenia wojsk sojuszniczych w Polsce, na Łotwie i Litwie

Część mieszkańców Mariupola zapisała się do oddziałów samoobrony. "Mają one walczyć z separatystami i bronić miasta"- mówi Wiktoria Charczenko.

Mariupol, to port na wschodniej Ukrainie, nad Morzem Azowskim,w obwodzie donieckim. W sobotę w ubiegłym tygodniu w wyniku ostrzału osiedla mieszkalnego zginęło 30 osób, ponad 100 zostało rannych. Ostrzału dokonano z terenów kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów. W połowie stycznia ewakuowano z Donbasu do Polski 178 osób polskiego pochodzenia.