Według danych NBP szczególnie hojnie imigranci dzielili się ze swoimi rodzinami w drugim półroczu, kiedy to przesłali w sumie do swoich krajów prawie 940 mln euro. Bank centralny podaje, że lwia część wypłat – około 80 proc. – trafiła na Ukrainę.

– Pozostali cudzoziemcy, którzy są w Polsce licznie reprezentowani, jak np. Chińczycy czy Wietnamczycy, to w większości emigranci długookresowi, czyli nasi rezydenci, i ich wynagrodzenia nie są w tej kategorii ujmowani – mówi Przemysław Kuk, dyrektor biura prasowego NBP.

To, że tak bardzo wzrosła wartość transferów, to też zasługa Ukraińców. Na ich rosnącą rolę na polskim rynku pracy wskazują inne informacje, m.in. te zbierane przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Wynika z nich, że w ubiegłym roku wzrosła zarówno liczba zezwoleń na pracę dla cudzoziemców (o 11 proc. w porównaniu z 2013 r.), jak i oświadczeń składanych przez pracodawców o zamiarze zatrudnienia na czas określony obywatela innych państw. Takich oświadczeń złożono 387,4 tys., o 64,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Przy czym 60 proc. wydanych zezwoleń i aż 96 proc. oświadczeń dotyczyło właśnie Ukraińców.

MPiPS podaje, że legalnie zatrudnieni obywatele innych krajów to w zasadzie margines. W przypadku zezwoleń za Ukraińcami znaleźli się Wietnamczycy oraz Chińczycy (po ok. 5 proc.), na trzecim miejscu zaś Białorusini (ok. 4 proc.). W przypadku oświadczeń najczęściej po obywatelach Ukrainy pracę w Polsce podejmowali obywatele Mołdawii (ok. 1,6 proc.) i Białorusi (ok. 1 proc.).

Reklama

Choć wzrost transferów od imigrantów za granicę jest imponujący, to według ekonomistów nie jest jeszcze problemem choćby dla tzw. stabilności zewnętrznej – czyli odporności gospodarki na kryzysy zewnętrzne. Gospodarka jest zewnętrznie stabilna, jeśli w małym stopniu jest uzależniona od zagranicznego kapitału. Dzieje się tak np. wtedy, gdy więcej pieniędzy do niej wpływa, niż z niej wypływa. Rosnące przelewy imigrantów nie są groźne, bo ich obecna wartość 1,5 mld euro nie robi wrażenia na tle innych naszych rozliczeń z zagranicą. Dla porównania wartość środków, jakie do Polski przesłali w ubiegłym roku nasi emigranci, wyniosła 3,8 mld euro.

– Sam spadek cen ropy na światowych rynkach w prosty sposób przełoży się na nasz bilans handlowy, poprawiając jego wynik o około 0,7 proc. PKB. W tym roku z tego względu nie będziemy mieć deficytu – mówi Kamil Cisowski, ekonomista PKO BP.

Rola imigrantów rośnie

Ekspertów wręcz cieszą dane NBP, bo oznaczają, że rola pracowników z zagranicy na polskim rynku pracy rośnie. Dodajmy – tanich pracowników, bo za takich uważani są Ukraińcy.

– Z punktu widzenia całej gospodarki to pomoże utrzymać jej konkurencyjność. W sytuacji gdy wiele państw konkuruje niskimi kosztami, nam niskie koszty pracy pomogą produkować i dostarczać towary oraz usługi po konkurencyjnych cenach – mówi Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka Raiffeisen Polbanku.

– Legalne zatrudnianie Ukraińców to pozytywne zjawisko. Przecież nie wszystko, co zarobią, wysyłają do swoich domów. Żyją tu, robią zakupy i płacą podatki. Poza tym przy tak dużym odpływie Polaków na zagraniczne rynki otwarcie się na pracowników ze Wschodu jest sposobem na zapełnienie niektórych miejsc pracy, zwłaszcza tych niewymagających wysokich kwalifikacji – dodaje Kamil Cisowski.

Grzegorz Ogonek, ekonomista Banku ING, jest zdania, że z czasem problem rosnących transferów zacznie naturalnie zanikać. Nastąpi to wtedy, gdy obecni imigranci zasymilują się i zaczną ściągać do Polski swoje rodziny. Taki proces dotyczy Polaków, którzy wyjechali za granicę do pracy kilka lat temu (szerzej o tym w ramce obok).

>>> Polecamy: Paradoks złotego w Polsce - ubogim nie opłaca się pracować