100 tys. stałych użytkowników serwisu odciętych, trzy osoby zatrzymane. Zabezpieczono ponad 40 komputerów i serwerów z nielegalnymi treściami.
Jeszcze 3 marca 2015 r. e-screen.tv na swoim profilu na Facebooku chwalił się, że udostępnia widzom 75 kanałów oraz oferuje dodatkowe bazy zawierające filmy, bajki dla dzieci, seriale i programy sportowe. Dzień później do siedziby firmy w Szczecinie wkroczyły policja i prokuratura. Zabezpieczono ponad 40 komputerów i serwerów z nielegalnymi treściami.
Prowadząca postępowanie Prokuratura Okręgowa w Szczecinie jest oszczędna w przekazywaniu informacji. – Mogę potwierdzić, że 4 marca zatrzymano trzy osoby, którym postawiono zarzuty z art. 116 ust. 1 i 3 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych – stwierdza prokurator Witold Grdeń. Według naszych ustaleń wśród zatrzymanych był właściciel serwisu.
Można powiedzieć, że Szczecin to nasze największe zagłębie pirackich serwisów telewizyjnych. Policja od dawna podejrzewa, a organizacje zrzeszające nadawców mają pewność, że w tym mieście znajdują się serwerownie co najmniej dwóch innych popularnych w Polsce stron oferujących za kilka złotych miesięcznie telewizyjne kanały premium, za które w legalnych źródłach trzeba zapłacić ponad 100 zł. Policja poradziła sobie z jednym z nich, ale to wierzchołek góry lodowej. W miejsce jednego powstaje bowiem kilka nowych.
Walką z nimi zajmuje się powołane do tego przez nadawców telewizyjnych Stowarzyszenie Dystrybutorów Programów Telewizyjnych „Sygnał”. Jego prezes Teresa Wierzbowska podkreśla, że chociaż walka jest trudna, to udaje się usunąć z sieci wiele nielegalnych treści. – Na przykład sukcesem zakończyły się nasze działania związane z kasowaniem pirackich wersji transmisji mistrzostw świata w siatkówce – uważa Wierzbowska. Dodaje, że atrakcyjne treści audiowizualne dystrybuowane są nielegalnie przede wszystkim dlatego, że można na nich dobrze zarobić. Piraci osiągają bowiem wpływy z reklam (ok. 50 mln zł rocznie) oraz z wpłat od widzów. – Ponad 70 proc. nielegalnych serwisów osiąga wpływy z reklam. Większość pobiera też opłaty od użytkowników – mówi prezeska „Sygnału”. Problem w tym, że zarówno domy mediowe wykupujące reklamy, jak i widzowie często nie są świadomi, że ich pieniądze trafiają do kieszeni telewizyjnej mafii. – W tym roku przeprowadzimy kampanię informacyjną, aby uświadomić im, że współpracują z serwisami oferującymi nielegalne treści – zapowiada Wierzbowska.
Reklama
Problemy z piratami mają nie tylko polscy nadawcy. W ubiegły poniedziałek o 3 w nocy oficjalną światową premierę na HBO GO miał pierwszy odcinek nowego, piątego sezonu serialu „Gra o tron”. Nieoficjalna nastąpiła jednak gdzie indziej, i to prawie dobę wcześniej. „Ze smutkiem przyznajemy, że do sieci wyciekły cztery odcinki nowego sezonu serialu. W tej chwili intensywnie staramy się ustalić, jak do tego doszło” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu wydanym, przez centralę HBO w USA. Producent przyznał przy tym, że odcinki udostępnił ktoś, kto otrzymał je od HBO legalnie, np. by napisać recenzję.
Skutki wycieku były porażające. Szacuje się, że tylko w Polsce przedwcześnie udostępnione w sieci odcinki serialu obejrzało prawie 800 tys. osób. Ile widzów obejrzało serial legalnie?
– W pierwsze trzy dni emisji odcinka „Gry o tron” w HBO GO obejrzało go ponad 100 tys. osób – wyjaśnia Agnieszka Niburska z HBO.

Piraci na świecie

Listę najczęściej nielegalnie ściąganych z sieci seriali otwiera „Gra o tron”, którą w okresie od 5 lutego do 6 kwietnia 2015 r. ściągnęło 7 mln osób – wynika z danych zebranych przez firmę Irdeto, zajmującą się zabezpieczaniem treści TV w internecie. Według jej ekspertów kolejne w zestawieniu były amerykańskie seriale „Walking Dead” z 5,7 mln pobrań oraz „Breaking Bad”, który trafił nielegalnie do 3,8 mln internautów. Listę najczęściej kopiowanych nielegalnie seriali zamykają „Wikingowie” (3,4 mln) oraz „House of Cards” (2,7 mln). Najwięcej nielegalnych pobrań zanotowano w Brazylii, Francji, USA i Hiszpanii, Rosji i Włoszech.

>>> Polecamy: Niskie stopy - wysoka zdolność kredytowa. Jak dużo zyskali kredytobiorcy?