W sporze o to, jaki system podatkowy powinien przyjąć kraj z jednej strony barykady stanęło Ministerstwo Finansów wspierane przez MFW, a z drugiej parlamentarzyści ze stowarzyszeniami małych i średnich firm.

Dwa lata po obaleniu Wiktora Janukowycza nie ma w Europie gorszego miejsca do robienia biznesu niż Ukraina.

W ostatnim ratingu Banku Światowego „Doing Business” Ukraina zajmuje 83. miejsce. Awansowała w porównaniu z minionym rokiem o cztery pozycje. Zmiana to jednak pozorna – jest efektem potężnego postępu w dziedzinie łatwości rejestracji firm (z 70. miejsca w 2015 r. na 30. w 2016 r.) i nie ma szans wpłynąć na rzeczywistą atrakcyjność biznesową. Nasz wschodni sąsiad pod względem systemu podatkowego zajmujący miejsce w szarym ogonie ratingu jeszcze pogorszył swoje notowania: ze 106. pozycji w 2015 r. spadł o jedno oczko i znalazł się za Ghaną, Ugandą i Południowym Sudanem.

Łączne obciążenia przedsiębiorstw wynoszą już 52,2 proc. dochodów i są o połowę wyższe niż średnia dla Europy i Azji Centralnej. Obsługa fiskalna zajmuje biznesowi 350 godz. rocznie, czyli dwa razy więcej niż średnio w OECD. Z danych Banku Światowego wynika, że dwa lata po obaleniu ekipy Wiktora Janukowycza i sprawowania rządów przez ekipę oligarchy Petra Poroszenki nie ma w Europie gorszego niż Ukraina miejsca dla robienia biznesu.

O tym, że system podatkowy musi zostać zmieniony, mówią zgodnie i rząd, i przedsiębiorcy, jednak ich wizje zmian są diametralnie różne. Sytuację utrudnia jeszcze postawa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który zamiast promować rozwiązania rozkręcające ukraińską gospodarkę domaga się jeszcze większego niż obecnie dokręcania śruby podatkowej.

Reklama

>>> Czytaj też: Poroszenko w opałach. Służba fiskalna zajmie się jego podejrzanymi firmami

Biznes chce warunków do rozwoju

Pod koniec października 2015 r. grupa parlamentarzystów złożyła w Radzie Najwyższej przygotowany wspólnie ze stowarzyszeniami małego i średniego biznesu projekt zmian podatkowych nazwany od nazwiska szefowej parlamentarnego komitetu do spraw polityki podatkowej i celnej Niny Jużaniny.

Według nich wzrost dobrobytu ludzi może nastąpić wyłącznie w jeden sposób – poprzez zwiększenie liczby inwestycji w otwieranie nowych firm. Ukraina powinna stworzyć takie warunki, by ci, którzy chcą inwestować, nie bali się tego i mieli szansę na rozwój.

– Jeśli ukraińscy przedsiębiorcy będą mogli normalnie pracować w swoim kraju, zobaczą to inwestorzy zagraniczni i sami zaczną ściągać nad Dniepr – przekonuje Paweł Sebastianowicz, działacz ruchu biznesowego i jeden z liderów „buntowników”.

Podaje wyliczenia, z których wynika, że w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2015 roku zlikwidowanych zostało 900 tys. ukraińskich firm i tyle samo osób fizycznych zaprzestało prowadzenia działalności gospodarczej.

Według przygotowanej przez środowiska biznesowe koncepcji reformy należałoby zmienić cały system fiskalny, a nie tylko stawki podatkowe.

– Po pierwsze reforma powinna zlikwidować strach obywateli przed otwieraniem nowych firm. Przedsiębiorca nie powinien się bać, że jak tylko pojawią się pieniądze i majątek, to przyjdą do niego uzbrojeni ludzie w mundurach. 20 tys. bagnetów trzeba zamienić na tysiąc analityków – zauważa Sebastianowicz, komentując działania milicji skarbowej, która jest powszechnie oskarżana przez przedsiębiorców o wymuszanie haraczy i bezprawne, siłowe przejmowanie firm.

Jak przekonują autorzy projektu Jużaniny, powinno się wprowadzić maksymalnie prosty sposób rozliczeń i utrzymać tzw. uproszczony system podatkowy – ukraiński wariant karty podatkowej, który przez lata pozwalał chętnym bez większych utrudnień stawiać pierwsze kroki w biznesie. Zmianie powinny też ulec zarówno stawki podatkowe, jak i sama struktura obciążeń.

Bazowa stawka podatku dochodowego od osób prawnych miałaby zostać obniżona z 18 do 15 proc. Tyle samo miałaby wynieść stawka bazowa VAT (obecnie 20 proc.). Równocześnie zostałyby wprowadzone m.in. restrykcyjne przepisy o podatku akcyzowym. Te obowiązujące obecnie pozwalają oligarchom na dokonywanie nadużyć.

Autorzy projektu reformy szacują, że zaoszczędzone na podatkach środki – które w dużej mierze zostałyby przeznaczone na zakup środków trwałych, uzupełnienie środków obrotowych firm i podniesienie zarobków pracowników – wracając potem do budżetu państwa, zwiększyłyby go już w pierwszym roku o 88 mld hrywien. Przewidziane w projekcie zmiany promujące legalne zatrudnianie dałyby 12, 5 mld hrywien, a uporządowanie administrowania podatkiem VAT jeszcze 20 mld hrywien.

„Przyjęcie ustawy zapewni zmniejszenie fiskalnej presji na biznes, stworzenie sprzyjających warunków dla pozyskania inwestycji, odświeżenia bazy produkcyjnej przedsiębiorstw, likwidację rozpowszechnionych schematów uchylania się od opodatkowania, wyprowadzenie znacznej części gospodarki z szarej strefy, co doprowadzi do zwiększenia dochodów budżetu państwa i budżetów lokalnych – przekonywali autorzy w uzasadnieniu ustawy. Ministerstwa Finansów jednak nie przekonali i w efekcie reforma podatkowa z prawdziwego zdarzenia znalazła się w stanie zawieszenia.

>>> Czytaj też: "Bild": Ukraińskim Donbasem rządzi rosyjski gabinet cieni z Moskwy

MFW żąda wyższych podatków

Jak informowała jeszcze jesienią 2015 r. Nina Jużanina, Jerome Vacher, stały przedstawiciel Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Kijowie, osobiście groził jej, że jeśli przygotowany pod jej kierownictwem projekt zostanie przyjęty albo nawet oficjalnie złożony w parlamencie, MFW wstrzyma program wsparcia makroekonomicznego dla Ukrainy.

– Przyszedł z kategorycznym oświadczeniem i rekomendował niewnoszenie do parlamentu i nierejestrowanie projektu ustawy ze zmianami kodeksu podatkowego. Inaczej MFW będzie zmuszony wydać oświadczenie, że koncepcja nie wpisuje się w podjęte wcześniej decyzje i program będzie wstrzymany – relacjonowała agencji prasowej RBC.

Po stronie MFW opowiedziało się Ministerstwo Finansów. Jego szefowa Natalia Jaresko oświadczyła, że Ukraina powinna przestać „wymyślać jakąś swoją reformę podatkową i zacząć robić to, czego chce MFW”. Nie ukrywała, że w przeciwieństwie do autorów projektu Jużaniny celem Ministerstwa Finansów nie jest poprawa warunków dla biznesu i stworzenie realnych silnych podstaw wzrostu gospodarczego, lecz załatanie istniejącej dziury budżetowej i pozyskanie kolejnej transzy wsparcia makroekonomicznego.

Jak przekonywała Jaresko, zmniejszenie obciążeń podatkowych dla biznesu po prostu sprawi, że dziura budżetowa z zaplanowanych przez nią 60 mld hrywien powiększy się do 150–200 mld hrywien, które trzeba będzie kompensować kolejnymi cięciami i oszczędnościami. Pominęła przy tym całkowicie podnoszone przez autorów projektu Jużaniny mające nastąpić pozytywne skutki zmian w postaci ożywienia gospodarczego i wynikającego z niego zwiększenia dochodów budżetu.

Krzywa Laffera już nieaktualna?

Stanowisko szefowej resortu finansów jest o tyle zaskakujące, że we wrześniu 2015 r. ściągnęła ona do Kijowa jako swojego doradcę w sprawach systemu podatkowego Artura Laffera – twórcę krzywej pokazującej relację między wysokością obciążeń podatkowych a pozyskiwanymi z nich wpływami państwa, która wykazuje, że zmniejszenie obciążeń może się przyczynić do wzrostu wpływów fiskalnych (o czym mówią autorzy projektu Jużaniny i co całkowicie zaprzecza koncepcjom ministerstwa).

„W celu wykorzystania najlepszych międzynarodowych doświadczeń w realizacji reform i stymulowania inwestycji, wzrostu gospodarczego i stworzenia nowych miejsc pracy, ministerstwo kontynuuje włączanie do wspólpracy znanych międzynarodowych ekspertów. Artur Laffer będzie udzielał ministrowi finansów konsultacji w sprawach realizacji w Ukrainie reformy podatkowej, co pozwoli stworzyć przejrzysty, efektywny system podatkowy, który będzie stymulował inwestycje, wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy, polepszy jakość państwowych usług dla biznesu i tym samym nada potężny impuls dla stałego wzrostu gospodarki naszego kraju – chwaliło się nominacją Laffera w oficjalnym komunikacie Ministerstwo Finansów.

Paweł Sebastianowicz uważa, że problem nie leży wcale w pieniądzach, które – zdaniem rządu – miałyby z powodu obniżenia stawek podatkowych ominąć budżet, tylko w tym, że radykalna reforma ułatwiająca życie biznesowi i ożywiająca ukraińską gospodarkę zamknęłaby drogę do nielegalnego bogacenia się przez biznes powiązany z władzą.

Jak oszacował Sebastianowicz na Facebooku, oligarchowie i powiązani z nimi politycy korzystający z przejęcia władzy po obaleniu ekipy Wiktora Janukowycza tylko w 2015 r. zagarnęli około 400 mld hrywien (około 17 mld dol.), które powinny były trafić do budżetu państwa z tytułu podatków, ceł i opłat za korzystanie ze złóż itp. Defraudacje środków z funduszy socjalnych według tych szacunków sięgnęły 50 mld hrywien, przekręty ze zwrotem VAT to 70 mld hrywien. Z firm państwowych wyprowadzono 120 mld, a poziom kontrabandy sięgnął 800 mld hrywien, co skutkowało 160 mld hrywien niedoborów z tytułu niezapłaconego cła w budżecie.

>>> Czytaj też: Ukraina przegrywa w walce z korupcją. Cierpliwość Zachodu się wyczerpuje

Autor: Michał Kozak