Głosowanie odsłania głębokie podziały wśród społeczeństwa holenderskiego na temat miejsca kraju w Europie i odbywa się niecałe trzy miesiące przed referendum w Wielkiej Brytanii na temat dalszego członkostwa tego kraju w Unii Europejskiej.

Lokale do głosowania otwarto w Holandii o godz. 7.30. Wyniki sondażu exit poll są spodziewane natychmiast po zakończeniu referendum, ok. godz. 21.

Niewiążące referendum ogłoszono dzięki inicjatywie ugrupowań eurosceptycznych, które zebrały w tej sprawie ponad 300 tys. podpisów. Argumentują, że stowarzyszenie z Ukrainą jest pierwszym etapem procesu, który zakończy się przyjęciem do UE tego "pogrążonego w nieodpowiedzialnej wojnie z Rosją, skorumpowanego i rządzonego przez oligarchów kraju". Za wszystko zapłaci europejski podatnik, a porozumienie zawarli politycy i brukselscy technokraci ponad głowami obywateli.

Tak naprawdę środowe referendum będzie testem, jak silne są antyunijne nastroje społeczne i - najpewniej - wyraźnym znakiem poparcia dla eurosceptycznych partii przed wyborami parlamentarnymi w Holandii w 2017 roku. Na razie prowadzą one w przedwyborczych sondażach. Badanie opinii Maurice De Hond wskazuje z kolei, że trzy czwarte Holendrów pewnych udziału w referendum planuje zagłosować przeciwko, a tylko jedna czwarta chce oddać głos za porozumieniem UE-Ukraina.

Reklama

>>> Czytaj też: Ukraina kolonią Zachodu. Obiecywał innowacje, zostawia dziury w ziemi

Kluczowa będzie frekwencja, która musi wynieść 30 proc., by referendum uznać za ważne. TNS Nipo prognozowało wynik 32 proc.

Kampania przedreferendalna była spokojna i nie dotarła do wielu Holendrów, którzy w większości nie wiedzą, o co w głosowaniu chodzi. Tym bardziej, że od 1 stycznia 2016 roku umowa UE-Ukraina w całości obowiązuje, łącznie z jej zasadniczą częścią o wolnym handlu. Choć formalnie Holandia pozostaje jedynym krajem UE, który - w oczekiwaniu na wyniki referendum - nie dokończył procesu ratyfikacji.

Celem inicjatorów głosowania jest rozbicie UE albo utorowanie drogi do wyjścia Holandii ze wspólnoty. Dyskusja na temat tzw. Nexitu (analogicznie do brytyjskiego Brexitu) nabiera tempa, a jego zwolennicy wykorzystują każdą okazję, by nagłośnić swoje postulaty.

Jeśli referendum będzie ważne, mimo niewiążącego charakteru, wygrana "nie" będzie dużym kłopotem dla holenderskiego rządu, który akurat sprawuje półroczną prezydencję w Radzie UE. Taki wynik może doprowadzić do kryzysu w krajowej polityce, a być może nawet kryzysu na skalę europejską. Na razie nie ma żadnego oficjalnego scenariusza działań, ale analitycy są zdania, że kwestia ratyfikacji będzie musiała zostać ponownie poddana głosowaniu w parlamencie.

Według agencji Reutera na poziomie unijnym nie będzie konieczne zawetowanie umowy z Ukrainą, choć z drugiej strony ignorowanie wyniku referendum tylko pogłębi eurosceptyczne nastroje w Holandii i innych krajach.

Odrzucenie przez jeden z unijnych krajów umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą będzie też zwycięstwem Rosji, która to porozumienie przed laty potraktowała jako ingerencję w jej strefę wpływów i która pozytywnie odbiera oznaki słabości i podziałów po stronie UE.

To pierwsze referendum w Holandii od wprowadzenia w życie nowych przepisów w 2015 roku, które umożliwiają przeprowadzanie takiego głosowania po zebraniu co najmniej 300 tys. podpisów w internecie.

>>> Czytaj też: Dlaczego Belgia oddaje Holandii część terytorium? Spór o nie trwał... 173 lata