Rada idąc za ciosem z zeszłego miesiąca zdecydowała się na odważny ruch cięcia o kolejne 75 pkt. bazowych. Wsparcia rynkowi to nie dało, a najbardziej czerwieniły się banki. Wyprzedaż trwała aż do godziny 14, gdy już tradycyjnie zaczęła się gra pod odbicie w USA. Rosnące kontrakty na indeksy za oceanem podniosły indeks największych spółek z okolic dziennych minimów na poziomie około 1600 punktów.

Ten mini rajd został brutalnie przerwany złymi danymi zza oceanu, gdzie indeks zaufania konsumentów spadł do rekordowo niskiego poziomu i co gorsza przebił wartość 38 punktów. Już w zeszłym tygodniu mówiono, że taki ruch będzie ważną wiadomością. Ważną o tyle, że cofnęliśmy się do 1967 roku, ale regresja byłaby pewnie jeszcze większa, gdyby nie fakt, że właśnie 42 lata temu rozpoczęto badania konsumentów. Indeks cen nieruchomości dla 20 metropolii S&P/Case-Shiller również osiągnął rekordowo niską wartość. Ceny domów od swojego szczytu w 2006 roku spadły już o 25 proc., a w stosunku rocznym o 18,2 proc. Wiele ekonomistów twierdzi, że obecny kryzys rozpoczął sektor nieruchomości i on go zakończy. Dołek na rynku najpierw osiąga ilość sprzedanych domów, a dopiero potem cena. Warto tutaj przypomnieć dane z poniedziałku o wzroście sprzedaży domów. Czy okażą się ona jaskółką przynoszącą ulgę kredytobiorcą okaże się jednak dopiero za kilka miesięcy.

Notowania w Warszawie zakończyły się w feralnym momencie, gdy Wall Street szusowało wokół dziennych minimów. Spowodowało to bardzo słabe zamknięcie ze spadkiem ponad 3-procentowym. Amerykanie już pod naszą nieobecność rozpoczęli ruch na północ. Brak tragicznych informacji ze spółek oraz ciągłe nadzieje na plan pomocowy poprawiały nastroje. Wyraźnie widać determinację Obamy z jednej strony, a z drugiej senat dodał 70 mld dolarów ulg podatkowych do pierwotnej kwoty programu. W poniedziałek to właśnie mniejsze ulgi doprowadziły do pogorszenia nastrojów na giełdzie w Nowym Jorku, wczoraj politycy „naprawili swój błąd”. Ostatecznie żadnej euforii nie było, ale wzrost o jeden procent może cieszyć.



Reklama