Dwa izraelskie myśliwce F-15 przeprowadziły poniedziałkowy atak na bazę syryjskich sił powietrznych w prowincji Hims w środkowej Syrii - poinformowało w poniedziałek ministerstwo obrony Rosji, cytowane przez rosyjskie media.



Samoloty dokonały ataku z libańskiej przestrzeni powietrznej, wystrzeliwując osiem pocisków rakietowych. Syryjska obrona powietrzna zestrzeliła pięć z ośmiu rakiet - sprecyzował resort obrony Rosji. Według niego trzy pozostałe rakiety uderzyły w zachodnią część bazy T-4.

Anonimowy przedstawiciel syryjskiej armii, na którego powołuje się syryjska telewizja państwowa, również twierdzi, że za tym atakiem stoi Izrael - podała agencja AP. Według niego izraelskie F-15 wystrzeliły kilka rakiet, kiedy przelatywały nad sąsiednim Libanem. Syryjska telewizja nie podała więcej informacji.

Wcześniej media w Libanie sugerowały, że ataku w Syrii mogło dokonać izraelskie lotnictwo.

Reklama

Bezpośrednio po ataku syryjska telewizja podała, że o zaatakowanie bazy w Hims podejrzane są USA, czemu natychmiast zaprzeczył rzecznik Pentagonu.

Według doniesień Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ataku rakietowym na bazę lotniczą w syryjskim Himsie śmierć poniosło co najmniej 14 osób, w tym bojownicy irańscy walczący po stronie sił lojalnych wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada.

>>> Czytaj też: Znów zasypie nas węgiel z Rosji? Możliwe, że padnie rekord importu surowca