Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko powiedział w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla "Handelsblatt", że rosyjski gazociąg Nord Stream 2 to projekt czysto polityczny i łapówka, za pomocą której Rosja chce zapewnić sobie lojalność krajów Europy Zachodniej.

Poroszenko, który we wtorek oczekiwany jest z wizytą w Berlinie, przypomniał w rozmowie z niemieckim dziennikiem polityczno-gospodarczym, że od 2015 roku rosyjski Gazprom nie dostarcza gazu Ukrainie mimo wpłaconej zaliczki oraz nie zwrócił jej dotąd 4,6 mld dolarów zasądzonych przez Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie.

Prezydent ocenił, że "dla Gazpromu jest to bomba z opóźnionym zapłonem". "Rosyjskie kontrakty na dostawę gazu zawarte z przedsiębiorstwami energetycznymi z UE zawierają taką samą klauzulę arbitrażową co kontrakt z Ukrainą. (Odmowa Gazpromu w sprawie zastosowania się do decyzji sztokholmskiego sądu) sprawia, że dostawcy unijni zastanawiają się teraz, czy w przypadku sporu Gazprom postąpi z nimi tak samo. To tylko pokazuje, że Rosja jest bardzo niewiarygodnym partnerem, także w sektorze energetycznym" - podkreślił Poroszenko.

W jego ocenie "Nord Stream 2 to czysto polityczny projekt finansowany przez Rosję". Jak zaznaczył, jest to "polityczna łapówka za lojalność wobec Rosji w celu nałożenia gospodarczej i energetycznej blokady na Ukrainę i poważnego zaszkodzenia" temu krajowi.

Projekt rosyjskiego gazociągu nie ma "żadnego uzasadnienia gospodarczego" - powiedział Poroszenko, dodając, że gazociąg tranzytowy biegnący przez ukraińskie terytorium jest "o wiele tańszy" i "może łatwo i tanio zostać zmodernizowany". Obecną przepustowość na poziomie do 100 mld metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie "możemy z łatwością bardzo mocno zwiększyć" - zapewnił. "Proszę nas zapytać, zamiast inwestować 10 mld dolarów w Nord Stream 2" - dodał.

Reklama

Odnosząc się do zarzutu, że sama Ukraina jako kraj tranzytowy jest przez niektórych uważana za zbyt niestabilną, Poroszenko powiedział, że jego kraj jest gotowy wejść do kierownictwa spółki rurociągowej z europejskimi partnerami, by zademonstrować swoją wiarygodność.

Ukraina "potrzebuje silnej i zjednoczonej Unii Europejskiej oraz jej solidarności, a teraz przede wszystkim potrzebuje misji ONZ" na wschodzie kraju - powiedział szef państwa. Podkreślił, że błękitne hełmy muszą zabezpieczyć niekontrolowaną przez Kijów część granicy rosyjsko-ukraińskiej. "Jeśli po rozmieszczeniu (w Donbasie) błękitnych hełmów Rosja nadal będzie mogła kierować do tego regionu żołnierzy, paliwo i broń, to misja (ONZ) nie będzie miała sensu" - wyjaśnił.

Na pytanie, co w tej sytuacji powinny robić Niemcy i UE, Poroszenko wskazał, że powinny doprowadzić do uchwalenia rezolucji w sprawie Ukrainy przez Radę Bezpieczeństwa ONZ i rozejmu w Donbasie. "Nasi partnerzy z Zachodu powinni też zdać sobie sprawę, że sankcje to niezwykle skuteczny instrument, który jako jedyny może skłonić (prezydenta Rosji Władimira) Putina do negocjacji. Jeśli rosyjska agresja będzie kontynuowana, sankcje należy zaostrzyć" - powiedział.

Pytany o klimat dla inwestycji w swoim kraju, polityk przypomniał, że Ukraina znacząco poprawiła swą pozycję w rankingu Doing Business Banku Światowego, awansując ze 137. miejsca w 2013 roku na 76. miejsce w 2017 roku. W odpowiedzi na przypomnienie, że UE i USA narzekają na wolne tempo reform, powiedział, że w jego kraju zrealizowano głęboką reformę systemu podatkowego, a także służby zdrowia, oświaty, opieki społecznej i energetyki oraz "rewolucyjną reformę systemu bankowego".

"Wprowadziliśmy decentralizację, standardy naszego wojska dostosowaliśmy do standardów NATO i gruntownie odnowiliśmy sądownictwo" - wskazał Poroszenko, dodając, że "wiele znaczących firm zawitało na Ukrainę lub na nią powróciło".

>>> Czytaj też: Znów zasypie nas węgiel z Rosji? Możliwe, że padnie rekord importu surowca