Przy słabnących parkietach zachodnich również u nas podaż zaczęła mocniej wpływać na rynek i sprowadziła indeksy do poziomu neutralnego. To było jednak wszystko na co mogły sobie pozwolić giełdowe niedźwiedzie, bo już kolejne godziny upłynęły na utkwieniu rynku w trendzie boczny. Mimo tego pozornego spokoju na parkiecie nie brakowało prawdziwych gwiazd. Liderem wzrostów pod względem obrotów pozostawał KGHM rosnący o 4 proc., któremu pomagała zwyżkująca cena miedzi. Jeszcze lepiej radziły sobie TVN i GTC zaliczające dwucyfrowe wzrosty. To wszystko działo się przy obrotach, które sprawiały wrażenie, że naprawdę rynek ma ochotę rosnąć.

Przed rozpoczęciem sesji w USA indeksy znajdowały się blisko sesyjnych maksimów i rozpoczęła się gra nerwów. Czy byki zdołają wejść powyżej 1400 pkt. czy też niedźwiedzie zdobędą silny argument w postaci drugiego nieudanego ataku na ten poziom. W tej samej chwili popyt dostał prezent w postaci słów Bena Bernanke, który nie wyklucza, że rządową pomoc dla firm w wysokości 700 mld dolarów trzeba będzie powiększyć. Szef FED jednocześnie nie chce znacznego zwiększenia deficytu budżetowego i uważa, że konieczne jest utrzymywanie dyscypliny fiskalnej. Trochę przypomina to ekonomię cudów gdzie chcemy zjeść ciastko i wciąż je mieć. Niestety takie myślenie trzeba pozostawić w strefie wyobraźni.

Mimo to taka informacja poprawiła optymizm na rynkach. I indeks WIG20 powędrował na północ przekraczając nawet poziom określany jako bitwa pod Grunwaldem (1410 pkt.) Końcówka przyniosła delikatne rozczarowanie i zmniejszenie wzrostu do tylko 1,5 proc., ale to wciąż najlepszy wynik wśród europejskich parkietów. Dzisiejszy optymizm nadal pozostaje w całkowitej sprzeczności z zachowaniem giełd amerykańskich, które po pozytywnym otwarciu kontynuują spadki. Takiej przeciwfazy nie będziemy w stanie utrzymać jutro, jeżeli dziś giełdy w USA powtórzą wczorajsze spadki.