Przez co najmniej dwie dekady 70-letni obecnie Madoff zarządzał finansową piramidą, w której zyski inwestorów wcześniejszych pochodziły z lokat inwestorów późniejszych. Gdy pod koniec ubiegłego roku stał się niewypłacalny, jego skumulowane długi sięgnęły 65 mld dolarów. Uprawiany przez Madoffa proceder nazywany jest w USA schematem Ponziego - od nazwiska oszusta, który w latach 20. ubiegłego stulecia w podobny sposób pozbawił swych klientów 15 mln ówczesnych dolarów, by ostatecznie wylądować w więzieniu.

Zarzuty, jakie prokuratura wysunęła wobec 49-letniego Friehlinga, obejmują między innymi oszukańcze manipulowanie papierami wartościowymi, pomoc i podżeganie przy oszukańczym doradztwie inwestycyjnym oraz fałszowanie raportów z audytów. Ponadto nadzorująca rynek finansowy Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) skierowała przeciwko niemu powództwo cywilne. Według SEC oszukańcza działalność Friehlinga trwała od 1991 do 2008 roku i "w istocie sprzedawał on swą licencję Madoffowi przez ponad 17 lat, kiedy to prowadzony przez Madoffa schemat Ponziego pozostawał niewykryty". Friehling oddał się w środę w ręce FBI.

Madoff przyznał się w ubiegły czwartek do winy przed sądem federalnym w Nowym Jorku, co pozwoli mu uniknąć długiego i kosztownego procesu. Sąd zarządził jednocześnie tymczasowe aresztowanie oszusta, przebywającego dotąd na wolności dzięki kaucji w wysokości 10 mln dolarów. Grozi mu kara dożywotniego więzienia, a wyrok ma zostać ogłoszony 16 czerwca.

Madoff przyznał się do wszystkich 11 zarzucanych mu czynów, którymi oprócz oszukańczych machinacji papierami wartościowymi są m.in. krzywoprzysięstwo i pranie pieniędzy w zagranicznych bankach. Prokuratura twierdzi, że nie zawarła z Madoffem żadnej ugody, zapewniającej mu łagodniejszy wyrok w zamian za przyznanie się do winy. Umowy tego rodzaju są normalną praktyką w amerykańskim wymiarze sprawiedliwości. Komentatorzy podejrzewają jednak, że Madoff liczy na przychylność Temidy w zamian za ewentualne zeznania o swoich wspólnikach, z których na razie oskarżono tylko Friehlinga. Zdaniem ekspertów oszust musiał wciągnąć do świadomej współpracy wiele osób.

Reklama