Tak jak pisałem, książka „Polska może być lepsza” jest wyśmienita. Szczególnie dla dziennikarza. Polecam ją każdemu. Czym innym jest jednak pytanie, czy z punktu widzenia byłego urzędnika państwowego pisanie o „sopockiej aluzji” - czyli tezie, która znajduje się w oznaczonej klauzulą „zastrzeżone” notatce MSZ, ma sens? Informacja o notatce, w której opisana jest „aluzja sopocka”, po raz pierwszy pojawiła się tekście „Newsweeka” w 2014, ale wówczas nikt pod nazwiskiem nie potwierdzał, że taki dokument istnieje. Wszystko działo się tuż po tym, jak minister Sikorski zwierzył się z tezy o rozbiorze Ukrainy, a sama notatka uwiarygodniała słowa byłego szefa MSZ.
Jej istnienie potwierdzają również rozmówcy DGP. Nie chodzi zatem o to, czy tezy o „sopockiej aluzji” Władimira Putina krążyły już gdzieś czy nie. Chodzi o to, czy wysokiej rangi przedstawiciel państwa je potwierdza czy nie. Pod nazwiskiem. I jaka jest ostateczna wersja propozycji podzielenia się wpływami na Ukrainie? Czy obowiązuje ta z 2014, w której minister Sikorski przekonywał, że to wszystko nieprawda, a jego samego zawiodła pamięć? Czy wersja z książki o ofercie, która została potwierdzona na Twitterze? Jeśli w grę wchodzi opcja numer dwa, na jakiej podstawie były minister ujawnia dane z notatki oznaczonej klauzulą „zastrzeżone”? Na łamach DGP krytycznie opisywaliśmy odtajnienie raportu z likwidacji WSI, na co nalegał Antoni Macierewicz. Krytykowaliśmy również ujawnienie przez ministra Witolda Waszczykowskiego raportu MSZ na temat motywów rozpoczęcia polityki resetu z Rosją. Odtajnianie notatki o „sopockiej aluzji” jest działaniem z tego samego porządku. Dla czytelnika uczta. Dla państwa dowód na paździerz i niedyskrecję.
Na Twitterze minister Sikorski przypomina również, że: „za umożliwienie CIA przesłuchań w Polsce musieliśmy ich ofiarom wypłacić wielkie odszkodowania. Bardzo jawnie”. Ma to być dowód, że w książce nie ujawniono nic nadzwyczajnego.
W lipcu 2014 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatrując skargę Abu Zubajdy i Abd al-Rahim al-Nasziriego, którzy mieli być przetrzymywani i torturowani w tajnym więzieniu w Starych Kiejkutach, stwierdził, że zarzuty skarżących dotyczące ich przetrzymywania na terenie Polski, zostały udowodnione. Polska ten wyrok uznała, aby nie dołączyć do ligi rosyjskiej w kwestionowaniu orzeczeń ETPC. Równocześnie, aby jednak nie stawiać kropki nad „i” - odszkodowanie, które państwo miało wypłacić Zubajdzie i Nasziriemu, przelano na konto podmiotu, który nie jest z nimi w żaden sposób powiązany, a który ma dysponować tymi środkami. Czym innym jest uznanie wyroku ETPC, a czym innym potwierdzenie, że spało się w willi, która była centrum przesłuchań i w której przetrzymywano terrorystów.
O współpracy z Amerykanami podczas tzw. wojny z terroryzmem mówił i Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller. Opowiadał o tym w wywiadzie Zbigniew Siemiątkowski i Janusz Zemke. Nikt jednak tej kropki nad „i” nie stawiał. Sam Miller orzeczenie ETPC określił mianem „niesprawiedliwego” i „opartego na pomówieniach”. Radosław Sikorski wyłamuje się z tej narracji. Nikt nie musi korzystać z mapy Googla, by dowiedzieć się, gdzie są Stare Kiejkuty. Położony obok ośrodek umożliwia wynajęcie domku letniskowego. Problemem jest co innego. Jednoznaczne przyznanie przez wysokiej rangi urzędnika państwowego, że w szkole oficerskiej wywiadu były centra przesłuchań. Bez żadnego znaku zapytania.
Nie piszę, że rząd blefował ws. Norstreamu tylko, że ówczesna opozycja wysuwała chybiony argument jakoby Norstream miał zablokować dostęp gazowców do Świnoujścia.
— Radosław Sikorski (@sikorskiradek) 7 stycznia 2019
Kolejny wpis ministra na Twitterze brzmi: „Nie piszę, że rząd blefował ws. Norstreamu tylko, że ówczesna opozycja wysuwała chybiony argument jakoby Norstream miał zablokować dostęp gazowców do Świnoujścia” (pisownia oryginalna). W artykule DGP wyraźnie napisałem, że był to pomysł zachodniopomorskiego PiS. Minister dodał jednak, że rozmawiano o nim ze stroną niemiecką. „Naturalnie poruszyliśmy go z Niemcami (ten problem – dop. red.). I Niemcy powiedzieli tak: „Jesteśmy gotowi zmienić trasę i ponieść dodatkowe koszty z tym związane – dodajmy ogromne – jeśli to będzie przeszkadzało w rozwoju tego portu”. Wiadomo było, że planowana wówczas głębokość położenia rury nie przeszkadza ani w obecnym, ani w planowanym funkcjonowaniu tego portu. Skoro argument opozycji był chybiony, to dlaczego polska strona wysuwała go w rozmowach z Niemcami?
>>> Czytaj też: Więzienia CIA jednak były? Sikorski podzielił się ze światem wiedzą na wrażliwe tematy