Praga ma objąć przewodnictwo w drugiej połowie 2020 roku. Denik N napisał, powołując się na anonimowego ministra, że podczas poniedziałkowego posiedzenia rządu premier uznał, iż prezydencja w Radzie UE to "nic więcej niż paplanie przy kanapkach, co mnóstwo kosztuje" i dodał, że nie widzi w tym żadnego korzystnego efektu.

Według tego źródła gabinet nie zaakceptował takiego stanowiska Babisza i kwestia czeskiej prezydencji ma być przedmiotem dalszych debat.

Powołując się na kilku anonimowych ministrów, Denik N pisze, że na poniedziałkowym posiedzeniu rząd miał omawiać organizację czeskiej prezydencji oraz jej aspekty finansowe i personalne, ale wycofano ten punkt z porządku obrad. Minister finansów Alena Schillerova powiedziała agencji CTK, że zadecydowały o tym względy czasowe. Odmówiła podania, na ile jej resort szacuje koszty prezydencji, argumentując, że wyliczenia trwają.

Denik N informuje zarazem, że Babisz zapewnił go, iż nie rozważa rezygnacji Czech z przewodnictwa w UE, choć jest ono kosztowne. "Oczywiście, że Czechy będą sprawować prezydencję" - podkreślił szef rządu. Ujawnił też, że o nadmiernych kosztach prezydencji wspomniał we wtorek na spotkaniu z ambasadorami państw UE w Pradze. "Powiedziałem, że prezydencja jest kosztowna. W 2009 r. kosztowała nas 3,45 miliarda koron (135 mln euro). (...) O ewentualności zrezygnowania przez Pragę z prezydencji w ogóle nie wspomniano" - podkreślił. (PAP)

Reklama