Odniósł się w ten sposób do słów prezydenta USA Donalda Trumpa, który w piątek zagroził zamknięciem południowej granicy, jeśli Meksyk natychmiast nie zatrzyma nielegalnej imigracji. Do Stanów Zjednoczonych trafia ok. 80 proc. meksykańskiego eksportu.

Lopez Obrador zapewnił, że nie chce konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. "Wolę miłość i pokój" - powiedział na konferencji prasowej.

Większość osób schwytanych przy próbie nielegalnego przedostania się do USA pochodzi z trzech ubogich i dotkniętych falą przemocy krajów Ameryki Środkowej: Hondurasu, Gwatemali i Salwadoru. W ostatnich miesiącach liczba zatrzymanych przy próbie sforsowania granicy znacząco wzrosła, w efekcie czego Trump zaczął wywierać presję na Lopeza Obradora, aby ten znalazł rozwiązanie.

Zapytany, czy nadszedł czas, by wywrzeć z kolei presję na kraje Ameryki Środkowej, Lopez Obrador powiedział, że trzeba zmierzyć się z przyczynami migracji i zaoferować na miejscu więcej możliwości dla mieszkańców tych krajów.

Reklama

"Oczywiście, musimy pomóc, ponieważ migranci z Ameryki Środkowej przechodzą przez nasze terytorium i musimy uporządkować tę migrację, zapewnić, że jest ona legalna. To jest to, co robimy. Ale spokojnie, bez zamieszania, z wielką rozwagą i odpowiedzialnością" - mówił Lopez Obrador.

Lewicowy prezydent Meksyku odmówił odpowiedzi na pytanie, czy jego kraj przygotowuje się na ewentualne zamknięcie granicy, mówiąc, iż nie chce uprzedzać faktów. Jak pisze Reuters, Lopez Obrador unika wchodzenia w konfrontacje słowne z Trumpem, próbując przekonać go do rozwiązania problemu migracji poprzez zwiększenie pomocy gospodarczej dla krajów Ameryki Środkowej. W sobotę jednak amerykański Departament Stanu poinformował o jej ograniczeniu dla Salwadoru, Hondurasu i Gwatemali.(PAP)