To co prawda o ponad 140 mld zł więcej niż rok wcześniej, jednak, jak zauważają ekonomiści, jest to w dużej mierze efekt słabszego niż rok wcześniej złotego. – Wartość portfela hipotecznych kredytów walutowych, głównie we frankach szwajcarskich, w ciągu roku niemal się podwoiła (wzrost z 80 mld zł do 156 mld zł), choć w tym czasie większość banków zaprzestała udzielania takich kredytów. To efekt deprecjacji złotego. Przed rokiem frank szwajcarski kosztował 2,05 zł, to teraz mimo ostatniego umocnienia kosztuje on nieco poniżej 3 zł – mówi Rafał Benecki, ekonomista ING Banku Śląskiego.
Bez efektu słabszego złotego z przyrostem kredytów byłoby dużo gorzej. – Szacujemy tegoroczny wzrost tempa kredytów w całym sektorze bankowym na 4 proc. – ocenia Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao.

Kłopoty przedsiębiorstw

Zamrożenie akcji kredytowej szczególnie widać w sektorze przedsiębiorstw. Według danych NBP wartość kredytów firm spadła w ostatnim kwartale o ponad 3 proc. – Przedsiębiorstwa dalej są pod presją i banki niechętnie udzielają im kredytów. Może to spowodować również ograniczenie podaży kredytów w przyszłym roku na rzecz tego segmentu, nawet po odnotowaniu wzrostu jego oszczędności – prognozuje Marta Jeżewska, analityk DI BRE. Zdaniem analityków to w dużej mierze wynika też ze spadku popytu na kredyty ze strony samych firm. W ostatnich trzech miesiącach stale bowiem rosną depozyty przedsiębiorstw w bankach – tylko w czerwcu wzrosły one o 7,2 mld zł, czyli ponad 5 proc.
Reklama
Czy to oznacza, że banki nastawiły się przede wszystkim na zbieranie pieniędzy z rynku niż udzielanie nowych kredytów? – Nie do końca tak jest. Kredyty są jednym z najważniejszych źródeł przychodów instytucji finansowych i żaden bank w normalnych warunkach nie broni się przed ich udzielaniem. Jednak w tak złożonej sytuacji ekonomicznej, z jaką mamy do czynienia obecnie, kwestie ryzyka i monitorowania portfeli kredytowych muszą mieć priorytet – uważa Leszek Niemycki, wiceprezes Deutsche Bank PBC.
Ekonomiści uważają, że banki nie tyle dmuchają na zimne, ile już zauważają pogarszanie się sytuacji finansowej kredytobiorców, dlatego boją się udzielać nowych pożyczek. – Wystarczy tylko spojrzeć na rynek pracy. Rosnąca liczba bezrobotnych bezpośrednio wpływa na jakość portfela kredytowego banków. Szczególnie jeśli chodzi o kredyty dla ludności – zauważa Rafał Benecki.

Gospodarstwa domowe

Rzeczywiście, w ciągu ostatnich 12 miesięcy stopa bezrobocia wzrosła o 1,4 punktu procentowego. W tym samym czasie odsetek kredytów nieregularnych (czyli takich, które mogą już do banków nigdy nie wrócić) dla gospodarstw domowych zwiększył się niemal o 0,5 punktu procentowego. – Sytuację komplikuje dodatkowo niepewność związana z dodatkowymi obostrzeniami kredytowymi, które planuje wprowadzić nadzór finansowy (tzw. rekomendacja T – przyp. red.). Dopóki nie będzie znany ostateczny kształt nowych uregulowań, banki będą wstrzymywały się z dalszym rozwojem akcji kredytowej – uważa Cezary Smorszczewski, wiceprezes działającego dopiero od miesiąca Alior Banku. Nowa rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego, ograniczająca dodatkowo politykę kredytową banków, ma zacząć obowiązywać w przyszłym roku.