Porty Lotnicze rozpatrują 622 wnioski o odszkodowanie z powodu bliskości Okęcia, na łączną kwotę 90 mln zł. Jednak przez ostatnie półtora miesiąca nie działała aparatura... do pomiaru hałasu - ujawnia "Życie Warszawy".

Odrzutowiec podrywający się to startu emituje hałas od 85 do 95 decybeli. To upragniona muzyka, ale tylko dla uszu miłośników lotnictwa. Mieszkańcy tzw. strefy ograniczonego użytkowania mogą więc ubiegać się o odszkodowanie, jeśli udowodnią, że z powodu sąsiedztwa lotniska Okęcie wartość ich nieruchomości spadła. Termin składania wniosków minął 24 sierpnia. Kiedy "ŻW" pisało o tym 20 sierpnia, było ich ok. 300. W ciągu kolejnych dni ta liczba urosła jednak dwukrotnie. Tylko ostatniego dnia do Polskich Portów Lotniczych wpłynęło ponad 200 wniosków.

Skąd ten atak na ostatniej prostej? "Tak samo jest ze składaniem PIT-ów. Zostawiamy to z reguły na ostatni dzień" - mówi Barbara Szulc ze Stowarzyszenia Mieszkańców Obszaru Ograniczonego Użytkowania, które walczy o rekompensaty od zarządcy lotniska. Żeby jednak rzetelnie rozpatrzyć wnioski, PPL powinny dysponować dokładnymi danymi pomiaru hałasu ze strefy ograniczonego użytkowania wokół Okęcia, czyli 52 km kw. Tymczasem, jak dowiedziało się "ŻW", podczas burzy 5 lipca została poważnie uszkodzona aparatura rejestrująca decybele wokół lotniska Okęcie. Piorun trafił w radar znajdujący się w południowej części lotniska. Zniszczone zostało wówczas urządzenie komunikujące się z punktami pomiarowymi. Zdarzenie trzymano w ścisłej tajemnicy.

Więcej szczegółów tej sprawy - w dzisiejszym "Życiu Warszawy".



Reklama