Kupujący nie chcą dalej płacić za mieszkania i biura, których budowa się znacznie przedłuża, a deweloperzy nie mogą skończyć projektów, jeśli nie otrzymają pieniędzy od swoich klientów- tak wygląda w tej chwili błędne koło rynku nieruchomości w Dubaju. Wartość opóźnionych i anulowanych przedsięwzięć budowlanych emiratu to 331 mld dol. „Rośnie nieufność pomiędzy deweloperami a klientami”- komentuje Chet Riley, analityk Nomura Holdings. A to niestety nie wróży szybkiego ożywienia na dubajskim rynku.

W 2008 roku ceny nieruchomości w Dubaju sięgnęły szczytu. Klienci ustawiali się w kolejce, by podpisać umowę kupna na mieszkania. Popyt był tak duży, że niedokończone nieruchomości stanowiły 90 proc. rynku. Sektor budowlany i powiązane z nim branże sięgnęły 40 proc. PKB Dubaju. Kryzys na rynku kredytów położył kres tej sielance. Zyski deweloperów znacznie się skurczyły, a inwestorzy liczą, ile stracili, kupując nieruchomości w emiracie.

Klienci firmy Emaar Properties wpłacili od 30 do 65 proc. ceny zakupu apartamentów w wieżach nazwanych 29 Boulevard. Jak dowiedzieli się w lutym, klucze do swoich mieszkań otrzymają najwcześniej w 2012 roku. Tymczasem deweloper domaga się dalszych opłat. „Czujemy się beznadziejnie i jesteśmy na wyczerpaniu swoich możliwości”- mówi Silvia Turrin, która wpłaciła Emaar Properties już 520 tys. dol. To co powinno być już jej nowym apartamentem, wciąż jest tylko placem budowy. W podobnej sytuacji do Silvii Turrin znajduje się jeszcze 400 osób.

A z opóźnieniami zmagają się także inni deweloperzy, jak m.in. Nakheel i Union Properties. Niektórzy inwestorzy chcieliby wycofać się, skoro firmy nie dotrzymują terminów, ale okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Umowy w większości przypadków były konstruowane tak, żeby chronić interesy dewelopera i nie da się ich zwyczajnie zerwać, odzyskując swoje pieniądze. Klientom pozostaje tylko pogodzenie się z sytuacją lub droga sądowa.

Reklama
ikona lupy />
Wartość opóźnionych i anulowanych przedsięwzięć budowlanych emiratu to 331 mld dol. / Bloomberg