Gorsze dane o japońskiej produkcji przemysłowej czy dość zaskakujący wzrost stopy bezrobocia w kraju Kwitnącej Wiśni nastawiły inwestorów bardzo negatywnie. Czarę goryczy przelały Chiny, gdzie indeks giełdowy wyraźnie zanurkował po rewizji w dół przez Conference Board wskaźników wyprzedzających dla Państwa Środka.

W ciągu dnia straszył nieco już piąty strajk generalny w Grecji oraz zapadające w tym tygodniu roczne finansowanie banków z ECB. Inwestorzy boją się czy znalazły one odpowiednią ilość środków na spłatę pożyczek od banku centralnego. Bez echa przeszły pierwsze informacje o tym, że trzy główne niemieckie banki pomyślnie przeszły stress testy.

Sam warszawski parkiet otworzył się spadkiem o niecałe 1 proc., który w ciągu dnia pogłębił się do ponad 2 proc. Publikowane popołudniu dane z USA nie okazały się wsparciem, ale dodatkowym impulsem podażowym. Choć ceny nieruchomości w okresie ostatniego roku wzrosły o 3,8 proc., czyli więcej niż tego oczekiwano, to ważniejszy wskaźnik zaufania konsumentów wyraźnie zanurkował, mimo prognoz jego stabilizacji.

Na rynku walutowym złoty utrzymywał się pod presją. Niektórzy liczą na rozpoczęte dzisiaj posiedzenie RPP, jako możliwy katalizator do umocnienia złotego. Rada pod przewodnictwem nowego prezesa NBP musiałby zdecydować się na jastrzębi komunikat, który mógłby zostać wykorzystany do zakupów przecenionego złotego. Nasza waluta jest wyjątkowo słaba względem franka szwajcarskiego, który święci triumfy na rynku walutowym. Obok jena czy dolara to waluta „bezpieczna przystań” w okresie zwiększonej awersji do ryzyka. Nie pomaga tutaj postawa szwajcarskiego banku centralnego, który nie podejmuje już interwencji w celu osłabienia lokalnej waluty.

Reklama