W krótkim okresie mamy jednak typową grę sentymentów – słaby odczyt dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku, która wyniosła w lipcu jedyne 0,3 proc. m/m, nie pociągnął za sobą EUR/USD. Ważniejsze okazały się oczekiwania na publikację danych o dynamice sprzedaży nowych domów w lipcu. Zdawano sobie sprawę z tego, że oficjalna prognoza zakładająca jej utrzymanie na poziomie 330 tys. jest mało realna. Niemniej liczono na to, że w ujęciu procentowym nie będzie to spadek podobny do wczorajszego. Stąd też EUR/USD już przed godz. 16:00 rozpoczął wędrówkę w górę. I założenia okazały się prawdziwe – sprzedaż spadła o 12,4 proc. m/m do 276 tys., ale po rewizji w dół danych za czerwiec do 315 tys. z 330 tys. Tak czy inaczej wzrosły szanse na ponowny test okolic 1,2720-30 jeszcze dzisiaj wieczorem – bo można założyć, iż giełdy też skorzystają z tego pretekstu do korekty w górę.

A co na złotym? Przetarg zamiany obligacji nie miał większego znaczenia, podobnie jak słowa wicepremiera Pawlaka o tym, że tegoroczny PKB może przekroczyć 3 proc. Inwestorzy zignorowali też dobre dane z Niemiec, skupiając się na obawach o kondycję sektora bankowego po tym, jak S&P ściął rating dla Irlandii. Pretekstem były też słabe dane z USA. W efekcie złoty osłabił się do 4,01 zł za euro i blisko 3,17 zł za dolara (godz. 16:05). Są jednak szanse na to, aby w kolejnych godzinach częściowo odrobił straty – tj. euro mogłoby powrócić poniżej 4,00 zł, a dolar poniżej 3,15 zł.

EUR/USD: Wsparcie w rejonie 1,26 jest zbyt mocne, aby mogło zostać sforsowane bez kilku dni korekty wzrostowej, bądź przynajmniej konsolidacji. Ujęcie 4-godzinowe pokazuje, iż są szanse na ponowne podejście w okolice 1,2720-30, które były testowane rano. Za takim scenariuszem opowiadają się wskaźniki.

Reklama