Obecnie amerykańskie władze monetarne utrzymują stopy procentowe na poziomie bliskim zera. W ostatnich tygodniach, Charles Plosser – uważany za największego jastrzębia w gronie członków FOMC zapowiedział, ze podwyżki stóp procentowych będą możliwe jeszcze w tym roku. Taki scenariusz należy uznać jednak za bardzo mało prawdopodobny, szczególnie biorąc pod uwagę serię słabych danych makroekonomicznych, które przez ostatnie tygodnie napływały na rynek. Początku cyklu zacieśniania polityki pieniężnej można oczekiwać w pierwszych miesiącach 2012 roku. Uczestnicy rynku będą jednak z uwagą słuchać Bena Bernanke ze względu fakt, że Fed przedstawi także prognozy ekonomiczne na najbliższe dwa lata. Zgodnie z aktualnymi projekcjami dynamika PKB w tym roku ma wynieść 3,2 proc., a w następnych przyśpieszyć do 3,85 i 3,90 proc., a bezrobocie ma spaść w 2013 roku do 7 proc. Część inwestorów oczekuje, że na konferencji z ust szefa Fed padną słowa mogące być zapowiedzią kolejnej odsłony programu ilościowego luzowania polityki pieniężnej, lecz nadzieje te wydają się być złudne.

W oczach władz Federalnej rezerwy kluczowe znaczenie ma rynek pracy. Tuż przed wybuchem kryzysu stopa bezrobocia wynosiła mniej niż 5 proc. obecnie wynosi 9,1 proc. i w maju wzrosła po raz drugi z rzędu. Co więcej amerykańscy przedsiębiorcy w maju utworzyli zaledwie 54 tys. nowych etatów, podczas gdy szacunkowo każdego miesiąca zasób siły roboczej powiększa się o około 150 tys. osób. Od początku kwietnia, publikowana co tydzień liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych nie spadła poniżej 400 tys., a w 2007 maksymalna liczba aplikacji wyniosła 356 tys., a ich średnia liczba kształtowała się na poziomie 320 tys. Rekordowo długi jest przeciętny czas trwania bezrobocia, który zbliża się do 40 tygodni.

Amerykańskie władze monetarne najprawdopodobniej nie zdecydują się na podnoszenie kosztu pieniądza, także dopóki wykorzystanie mocy produkcyjnych w gospodarce nie powróci do poziomu sprzed kryzysu, tj. nie będzie kształtować się na poziomie zbliżonym do 80 proc. Obecnie wykorzystanie mocy produkcyjnych to zaledwie 76,7 proc.

Reklama