Od początku roku zbankrutowało 307 przedsiębiorstw. To o 15 proc. mniej niż w ubiegłym roku, kiedy z rynku zniknęło ich 358 – wynika z najnowszego raportu wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet. Podobną tendencję odnotowała inna wywiadownia Coface. Jej dane mówią o 333 upadłościach.
W obu raportach zauważalny jest trend spadkowy, który jeśli się utrzyma w kolejnych miesiącach, da mniejszą liczbę upadłości w całym roku. – Przewidujemy poziom 600 – 620 upadłości. W 2010 r. ogłoszono ich 669, a rok wcześniej aż 691 – mówi Tomasz Starzyk, analityk Dun & Bradstreet.
Te dobre informacje o poprawiającej się kondycji przedsiębiorstw potwierdzają także dane GUS. Bada on małe firmy, które znikając z rynku, nie przechodzą procesu upadłościowego (pisaliśmy o tym w środowym wydaniu „DGP”). Z mikroprzedsiębiorstw utworzonych w 2005 r. do dziś działa co trzecie, a prawie 80 proc. tych, które powstały w 2009 roku, „przeżyło” pierwszy rok działalności.
Reklama
Eksperci podkreślają, że poprawa sytuacji firm to efekt poprawy koniunktury, o czym świadczą wskaźniki makroekonomiczne. W dwucyfrowym tempie rośnie sprzedaż detaliczna, z kwartału na kwartał gospodarka przyspiesza. Nie maleje zatrudnienie, choć wolno rosną wynagrodzenia. – Konsumenci czują się pewniej, przez co nie boją się już wydawać pieniędzy. Dzięki temu firmy produkują i sprzedają więcej towarów, przez co tworzy się u nich nadwyżka przychodów nad kosztami – mówi Małgorzata Krzysztoszek, główny ekonomista PKPP Lewiatan.
O nadpłynności wśród małych i średnich firm świadczą także ostatnie dane GUS: w I kwartale roku nadpłynność gotówkowa, czyli wykorzystywana do spłaty krótkoterminowych zobowiązań, sięgała 40 proc. – To dwa razy więcej, niż wymagają banki przy ocenie kredytobiorcy – zauważa Małgorzata Krzysztoszek.
Poza tym, jak tłumaczy Ireneusz Jabłoński, ekonomista Centrum im. Adama Smitha, spowolnienie gospodarcze nauczyło firmy zarządzania. – Nabyły wiedzę i doświadczenie w omijaniu ryzyka, teraz je wykorzystują – dodaje.
Podobne wnioski płyną z ostatniego raport PKPP Lewiatan. Firmy zapytane o zasoby, które pozwalają budować im konkurencyjność na rynku, odpowiadają, że są nimi wiedza i kadra menedżerska, gdy w latach 2007 – 2008 był to majątek w postaci nieruchomości i urządzeń.
To pozwala im na uporanie się ze zmiennymi warunkami gospodarowania. Szczególnie jest to widoczne wśród firm nastawionych na eksport. – Niestabilność rynków finansowych, problemy gospodarcze w strefie euro, rosnąca inflacja nakazują ostrożność i wymuszają elastyczność w sposobie prowadzenia biznesu – dodaje Marcin Siwa, dyrektor ds. oceny ryzyka w Coface Poland.
Kryzys spowodował też wyeliminowanie z rynku najsłabszych podmiotów. Pozostałe, uprzedzając tragiczną w skutkach przyszłość, wprowadziły drastyczne oszczędności. To pozwoli im na przetrzymanie najgorszego okresu.
>>> Czytaj też: Polska szkoła inwestowania szturmuje niemiecką twierdzę
Jak podsumowuje Tomasz Starzyk, można już dziś śmiało powiedzieć, że większość firm, które miały zbankrutować, już to dawno zrobiła.
Firmy budowlane wciąż w dołku
Najszybciej poprawia się sytuacja w branży odzieżowej. Liczba upadłości zmalała od początku roku o 28 proc. Odbudowa wzrostu gospodarczego najważniejszych gospodarek strefy euro i wzrost popytu zrobiły też swoje w branży transportowej. Tu upadłości zmalały o ponad 20 proc. mimo wzrostu cen paliw.
Wśród przegranych jest branża budowlana, w której liczba upadłości wzrosła o 13 proc. Wiele firm wciąż ma problemy z utrzymaniem rentowności i płynnością. Niepewność co do poziomu inwestycji infrastrukturalnych oraz duża konkurencja cenowa stanowią poważny sygnał ostrzegawczy.