Roczny zysk operacyjny biura podróży wyniesie ok. 320 mln funtów wobec prognozowanych 380 mln – to jedno zdanie zatrzęsło wczoraj giełdowym kursem Thomasa Cooka, działającego w branży turystycznej od 170 lat. Akcje notowanego w Londynie biura podróży, do którego należy m.in. znany w Polsce Neckermann, od razu spadły o 29 proc., do poziomu niewiele ponad 81 funtów za papier. W tym samym czasie kurs największego rywala Anglików, niemieckiego TUI, spadł tylko o 8 proc. Od początku roku Thomas Cook stracił już 60 proc. wartości.
Analitycy byli zaskoczeni tak ostrym zjazdem. – Niespodzianką nie jest sam spadek, ale jego wielkość – komentuje Nick Batram z KBC Peel Hunt.
Drugie największe biuro podróży w Europie tłumaczy swoje problemy finansowe niestabilną sytuacją polityczną na świecie, szczególnie w Afryce Północnej. Powód – to właśnie Tunezja, Egipt i Maroko są najchętniej wybierane przez turystów. Sytuacji finansowej biura nie poprawiły kwietniowy ślub królewski na Wyspach Brytyjskich, a także piękna pogoda w maju, które zatrzymały wielu Brytyjczyków w kraju.

>>> Czytaj też: Oto letnie oferty biur podróży - nawet 40-proc. rabaty na wakacje

Reklama
Fatalne informacje o spadku przychodów biuro uzupełniło jednak zapewnieniami o zachowaniu płynności finansowej i braku ryzyka bankructwa. Zapowiedziało jednak, że najbliższe miesiące poświęci redukcji zadłużenia. Thomas Cook zapewnia, że sprzedaż zagranicznych wycieczek szybko się odbudowuje, a liczba wolnych miejsc w hotelach i samolotach dostępnych w ramach ofert spada.
W ocenie analityków Thomas Cook może być zmuszony do ograniczenia liczby działających na Wyspach biur podróży ze swoim logo. Dziś ma ich 750. Manny Fontenla-Novoa, prezes spółki, powiedział jednak Reutersowi, że na razie takich planów nie ma. Decyzja będzie przedmiotem narad zarządu i może zapaść na dniach.