Szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki poinformował po jej piątkowym posiedzeniu, że rekomendowała ona szefowi rządu, by nie podejmować żadnych gwałtownych ruchów w związku z wysokim kursem franka. Bielecki ocenił, że bank centralny Szwajcarii ma jeszcze instrumenty oddziaływania na rynku walutowym.

>>> czytaj też: Analitycy: Bankructwo Włoch jest nie do uniknięcia

Orłowski, który jest członkiem Rady Gospodarczej przy premierze, powiedział w piątek w rozmowie z PAP, że dla nas ogromną wartością jest to, że polska gospodarka i waluta są oceniane wyraźnie jako dość wiarygodne. "Wprawdzie złoty osłabił się wobec franka, ale od dwóch lat pozostaje w zasadzie w stałej relacji do euro. Krótko mówiąc - nie następuje to, czego boją się wszyscy - że nasza waluta będzie podatna na jakieś straszne fluktuacje" - mówił profesor.

>>> Polecamy: Ekspert: Polska jeszcze bezpieczna, ale może się zarazić kryzysem od eurostrefy

Reklama

"Gospodarka polska cierpi, tak jak reszta świata, ale jest stabilna. To jest wielkie osiągnięcie. Nie ma co podejmować żadnych dramatycznych decyzji" - podkreślił Orłowski.

Według niego dobre oceny dla Polski to wynik uzyskania "dynamicznej poprawy w finansach publicznych". "Najwyraźniej jesteśmy na ścieżce do przywrócenia kontroli nad finansami publicznymi - w ciągu roku - dwóch" - ocenił. "To są nasze osiągnięcia" - dodał.

"Światowy rynek obserwuje wszystkie kraje z nieufnością. Trzeba pilnować, by utrzymać tę dobrą ocenę i obraz - który nie jest fikcją - że Polska jest postrzegana jako stabilny kraj" - podkreślił członek Rady. "Nie mamy tak potężnych podstaw gospodarczych jak Niemcy, Francja czy Stany Zjednoczone i musimy być bardzo ostrożni, by naszą pozycję utrzymać" - dodał.

W jego ocenie w naszej sytuacji każde ruchy - "słuszne, czy nie, niezależnie jak daleko idące" mogłyby zostać odczytane jako sygnał, że w Polsce coś jest nie tak.

"Gdyby hipotetycznie Polska usiłowała na przykład za wszelką cenę rzucać rezerwy na rynek, by sprzeciwić się osłabieniu złotego, nic by nie dało, stracilibyśmy tylko cześć rezerw. Mogłoby jednak być odczytane jako jakiś rozpaczliwy gest, który od razu kazałby się zastanawiać, dlaczego sięgamy po takie rozpaczliwe narzędzia polityki, skoro gospodarka jest w dobrym stanie" - mówił profesor.

"Mamy niezłą sytuację, ale trzeba obserwować to, co się dzieje, bo na całym świecie jest ogromna burza. Złoty wytrzymuje ją dobrze, tak jak polskie finanse i polska gospodarka, ale trzeba być gotowym na różne ewentualności, gdyby się źle działo na świecie" - zaznaczył.

W piątek przed 16.30 za franka płacono 3,71 zł, za euro 4,02 zł, za dolara 2,83 zł. Rano za franka płacono rekordowe 3,75 zł.