Po długim weekendzie inwestorzy z warszawskiego rynku rozpoczęli sesję od nieśmiałego nadrabiania dystansu innych europejskich indeksów giełdowych, które w poniedziałek lekko zyskiwały na wartości. Zgodnie z inwestycyjną zasadą mówiącą, że ceny aktywów po okresie nadmiernej huśtawki nastrojów zawsze wracają do długo - i średnioterminowych średnich wyznaczających główny trend, rynkom akcji na całym świecie po fatalnym początku miesiąca należało się kilka dni odpoczynku. Jednak z tej samej reguły wynika, że aby osiągnąć najwyższą stopę zwrotu w rynku byka należy kupować akcje w dołkach, natomiast w rynku niedźwiedzia sprzedawać podczas wzrostowych korekt. Jeśli niedawne paniczne zachowanie inwestorów było mocnym akcentem kończącym ponad dwuletni okres stabilnych wzrostów cen akcji, strategia podążania za głównym trendem sugeruje, by po odrobieniu części spadków przygotować się na dalszą wyprzedaż.

We wtorek nowe argumenty sprzedających i kupujących ryzykowne aktywa równoważyły się. Z jednej strony hamuje dynamika ożywienia gospodarczego w strefie euro (wzrost wspólnego PKB wyniósł 1,7 proc. r/r, po wzroście z poprzedniego kwartału o 2,5 proc. r/r), a dane z amerykańskiego rynku nieruchomości nie dają nadziei na zakończeni spadków cen domów, czyli tych aktywów, w których gospodarstwa domowe posiadają ulokowaną największą cześć majątku. Na rynku obligacji inwestorzy kupowali obligacje Włoch i Hiszpanii chcąc w ten sposób zarobić na coraz intensywniejszych działaniach Europejskiego Banku Centralnego na tym rynku. W ubiegłym tygodniu bank centralny odpowiadał za ok. 40 proc. obrotów na rynku wtórnym, czyli miał prawie czterokrotnie większy udział w handlu niż normalnie.

Pocieszający okazał się natomiast odczyt danych o produkcji przemysłowej w USA, która wzrosła w lipcu o 0,9 proc. czyli dwukrotnie szybciej niż przed miesiącem oraz niż prognozowali ekonomiści. Szybszy wzrost produkcji może skłonić część ekonomistów, którzy jeszcze tego nie uczynili, do powstrzymania się od obniżania prognoz PKB Stanów Zjednoczonych w III kw. 2011 r. Kiedy na GPW sesja dobiegała końca główne indeksy z Wall Street spadały o ok. 1 proc., a spośród tracących na wartości europejskich indeksów najsłabiej radził sobie węgierski BUX, który poruszał się o ponad 3 proc. poniżej wczorajszych poziomów. WIG20 po zwrocie z godz. 14 do końca sesji zdołał wzrosnąć o ponad 50 pkt., dzięki czemu zakończył dzień o ok. 1,2 proc. wyżej niż w piątek. Na rynku walutowym frank potaniał do 3,64 PLN, za euro ok. godz. 17.30 płacono 4,14 PLN, a dolar kosztował 2,87 PLN.