Opóźniony o jeden dzień skok w nowy rok okazał się dla Wall Street udany. Dow Jones wzrósł o prawie 1,5 proc., S&P500 zyskał 1,55 proc. Zwyżka była uzasadniona fundamentalnie. Wskaźnik aktywności w amerykańskim przemyśle wzrósł z 52,7 do 53,9 punktu, więcej niż się spodziewano. Pozytywnie zaskoczyły wydatki na inwestycje budowlane, rosnąc o 1,2 proc., wobec oczekiwanej zwyżki o 0,5 proc. Trwa więc serial optymistycznych wieści z największej gospodarki świata i trwa tendencja wzrostowa na nowojorskiej giełdzie. Od 3 października wyniosła ona S&P500 o ponad 16 proc. w górę. Od dołka z 25 listopada wynosi 10 proc., a od 19 grudnia 6 proc. Wskaźnik znajduje się w odległości 76 punktów, czyli 6 proc. poniżej szczytu z 27 października.

Miniony rok był dla Wall Street znacznie lepszy niż dla głównych indeksów europejskich. Z tego punktu widzenia interesująco wygląda porównanie zachowania się S&P500 i DAX w ostatnich miesiącach. DAX od pierwszych dni października zyskał 18 proc., od końca listopada ponad 13 proc., a od 19 grudnia o prawie 7 proc. Na każdym z tych dystansów był zatem lepszy od swego amerykańskiego kolegi. Być może rynek dyskontuje już nieco lepszy scenariusz, a może jeszcze nie zdyskontowała złego. W każdym razie dysproporcja między zachowaniem się indeksu we Frankfurcie, a perspektywą recesji w Niemczech i strefie euro jest zastanawiająca.

Wczorajsze silne zwyżki indeksów w Moskwie (o prawie 4 proc.) i Stambule (o 3 proc.) wskazują, że rośnie też ochota do kupowania bardziej ryzykownych aktywów. Nasz rynek jednak w tym trendzie się nie zmieścił i znów wylądował w jednym worku z Budapesztem i Sofią i choć uniknął przeceny, należał do słabeuszy.

Dziś na giełdach azjatyckich przeważały dobre nastroje, ale głównie na rynkach o mniejszym znaczeniu Wyjątek stanowiły Chiny, gdzie na godzinę przed końcem handlu indeksy zniżkowały po ponad 1 proc. Po kilka dziesiątych procent w dół szły też wskaźniki w Hong Kongu, Korei i Indiach. Nikkei wzrósł o 1,2 proc.

Reklama

Notowania kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy traciły rano po 0,3-0,4 proc., wskazując na możliwość pogorszenia się sytuacji na giełdach. Osłabienie widać było już wczoraj pod koniec sesji na Wall Street. W pierwszej części sesji S&P500 zyskiwał chwilami ponad 2 proc., a kończył dzień wyraźnie niżej.

Znów zaczyna się pojawiać coraz więcej niepokojących wieści z najbardziej zadłużonych państw europejskich. Deklarowane przez rzecznika greckiego rządu obawy o pozostanie tego kraju w strefie euro mogą być formą nacisku przed zbliżającą się kolejną wizytacją Grecji przez przedstawicieli tzw. trojki, lub pierwszym sygnałem kolejnych kłopotów we wdrażaniu reform.