Działań węgierskich władz nie da się opisać w kategoriach racjonalności. Prowadzą one ku ekonomicznej katastrofie. Trzaskanie drzwiami przed nosem międzynarodowych instytucji finansowych i rychłe próby powrotu do negocjacji z nimi robią jak najgorsze wrażenie i nie wróżą niczego dobrego. Pół biedy, gdyby dotyczyło to jedynie Węgier, ale rzutuje to też wyraźnie na sytuację w regionie, czego w czwartek mieliśmy przykład na naszym rynku.

Od rana mocno na wartości tracił złoty. Tradycyjnie wyprzedawany był znacznie bardziej agresywnie niż forint. Po południu zniżkował o prawie 1,5 proc. wobec dolara, podczas gdy waluta naszych bratanków przeceniana była o 1,2 proc. W ślad za złotym poszły akcje. W pierwszych minutach handlu na warszawskiej giełdzie główne indeksy traciły po około 0,1 proc. Nastroje szybko zaczęły się pogarszać. Przed południem WIG20 stracił prawie 50 punktów, docierając do 2135 punktów, a więc o nieco ponad 2 proc. poniżej środowego zamknięcia. Sytuacja na parkietach europejskich także bykom nie sprzyjała, ale nie uzasadniała aż tak dużej przeceny. Mocniej niż WIG20 tracił jedynie wskaźnik w Budapeszcie, spadając o ponad 3 proc.

Drugim czynnikiem negatywnie wpływającym na kondycję naszego parkietu była silna przecena akcji europejskich banków, która przeniosła się na WIG20. Spośród naszych instytucji finansowych rano słabość wykazywały jedynie papiery Getinu, które po odjęciu praw nabycia emisji akcji podziałowych zniżkowały o ponad 10 proc. Akcje pozostałych banków zaczęły mocno tracić nieco później. Walory BRE i Pekao zniżkowały po ponad 4 proc., a Banku Handlowego i PKO po ponad 2 proc. Do grona spadkowiczów dołączyły też walory spółek surowcowych, zniżkujące po ponad 2,5 proc.

Na głównych giełdach europejskich nastroje także były kiepskie, ale skala spadków mniejsza niż w Warszawie. W pierwszych minutach handlu indeksy znalazły się nad kreską. Dołki ustanowiły tuż po południu. W Paryżu wskaźnik zniżkował o 1,3 proc., we Frankfurcie o 1,1 proc., a londyński FTSE o 1,2 proc. Bykom nie sprzyjały dane makroekonomiczne. Sprzedaż detaliczna spadła w Niemczech w listopadzie o 0,9 proc. Zamówienia w przemyśle strefy euro zwiększyły się o 1,8 proc., ale spodziewano się ich wzrostu o 2,5 proc. Nastroje nie poprawiły się po lepszych informacjach z amerykańskiego rynku pracy. Liczba wniosków o zasiłek okazała się nieco niższa niż oczekiwano, a szacowana przez ADP liczba nowych miejsc pracy wzrosła aż o 325 tys., wobec prognoz sięgających 178 tys. Także wskaźnik aktywności w usługach był nieco wyższy niż poprzednio, choć liczono na mocniejszy jego wzrost.

Reklama

W czwartek jednak nie liczyły się dobre informacje, ale obawy związane z Europą. Na pół godziny przed końcem handlu w Warszawie WIG20 tracił 1,8 proc., Dow Jones zniżkował o 0,8 proc., a S&P500 o 0,6 proc.