Jerry Yang, jeden z założycieli Yahoo!, został jedną z pierwszych osób na świecie, które setek milionów dolarów dorobiły się dzięki internetowi. Przez długie lata dzierżył tytuł najmłodszego miliardera w historii (w 2008 roku zdeklasował go twórca Facebooka, 27-letni dziś Mark Zuckerberg). Urodzony na Tajwanie biznesmen, podobnie jak inni wielcy Doliny Krzemowej, jest teraz jednym z najbardziej aktywnych inwestorów: równie chętnie jak na nowe technologie oraz wsparcie start-upów łoży na rozwój nowoczesnych kierunków edukacji.
– Na początku liczyła się dla nas tylko frajda z tworzenia czegoś nowego. Pieniądze nie miały znaczenia – Yang barwnie opowiada o pierwszych miesiącach internetowej kariery. Po 16 latach niewiele pozostało w nim z beztroskiego studenta. Stał się twardym graczem, który potrafi liczyć pieniądze. Dowiódł tego w 2004 roku: by nie narażać firmy na retorsje ze strony chińskiego rządu, przekazał Pekinowi dane jednego z internautów z Państwa Środka, który korzystając z Yahoo! Mail, informował świat o łamaniu praw człowieka. Dzięki jego pomocy bezpieka aresztowała Shi Tao, który został skazany na 10 lat więzienia.

Bezwzględne interesy

Ale przy całej swojej bezwzględności Jerry Yang potrafi także dzielić się pieniędzmi i umiejętnie je inwestować. Swojej Alma Mater, Uniwersytetowi Stanforda, podarował w 2007 roku wart 75 mln dol. nowoczesny budynek – Y2E2, w którym mieszczą się laboratoria oraz interdyscyplinarne centrum badań. Studenci i naukowcy zajmują się tam tak dziwnymi hybrydami, jak połączenie nauk przyrodniczych z architekturą i problem braku wody w Azji czy zarządzanie odpadami z próbą zwielokrotnienia rolniczych plonów. Jeszcze przed inwestycją w Y2E2 twórca Yahoo! dał się także poznać jako zwolennik zielonych technologii. Nowy budynek jest więc hołdem dla jego pasji: został tak skonstruowany, że zużywa o 90 proc. wody oraz o 56 proc. energii elektrycznej mniej niż podobnej wielkości tradycyjne budowle (np. klimatyzatory zastąpiono przemyślnie zaprojektowanym systemem szybów wentylacyjnych, które wymuszają obieg powietrza).
Reklama
– W inwestycji w Y2E2 można widzieć proste zafascynowanie tak popularną ekologią, lecz staje się ona coraz lepszym biznesem. Ale zarobić na niej będzie mógł tylko ten, kto nie zawaha się zainwestować już teraz naprawdę dużych pieniędzy – mówi „DGP” Deborah McQuinn z uniwersytetu w San Francisco. Jerry Yang nie waha się. – W latach 90. internet także był nowinką, dziś nie można się bez niego obejść. Zielone przedsięwzięcia może czekać podobna przyszłość. Poza tym w każdym biznesie ogromnie ważne jest wykształcenie. Nie osiągnąłbym sukcesu, gdybym nie ukończył dobrego uniwersytetu. Dlatego staram się dać młodym ludziom szansę na zdobycie edukacji, która może im się przydać we współczesnym, szybko zmieniającym się świecie – podkreśla 42-letni biznesmen. Dlatetgo w Y2E2 prowadzone sa także klasyczne zajęcia oraz eksperymenty z najnowszych technologii, informatyki oraz matematyki. – Te nauki napedzją rozwój techniki, a ona roz wój swiata. Proste – mówi Yang.
Tajwańczyk wie, co mówi, bo sam studiował elektrotechnikę na Uniwersytecie Stanforda. To niewiarygodne osiągnięcie dla imigranta: Yang urodził się w 1968 roku w Tajpej, a dziesięć lat później wraz z matką i młodszym bratem (ojciec zmarł, gdy Yang miał dwa lata), przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i osiadł w kalifornijskim San Jose. Po angielsku znał wówczas zaledwie jedno słowo: „but”. Ale w ciągu trzech lat tak dobrze opanował nowy język oraz wykazał się tak zdumiewającym talentem do nauk ścisłych, że został przeniesiony w szkole do klasy z rozszerzonym programem nauczania.
Zamiłowanie do matematyki i informatyki stało się fundamentem przyszłego sukcesu. Jeszcze podczas pierwszego roku zetknął się z internetem, ale wkrótce zaczął mu doskwierać brak indeksacji coraz większej liczby stron zamieszczanych w sieci oraz możliwości ich szybkiego przeszukania. Stworzył więc własnymi siłami protoplastę Yahoo!, czyli wyszukiwarkę, którą nazwał „Przewodnik Jerry’ego po WWW”. W 1994 roku dołączył do niego równie mocno zafascynowany internetem kolega z roku David Filo – razem usprawnili algorytm wyszukiwania. Tak powstała druga wersja programu: „Przewodnik Jerry’ego i Davida po WWW”. W kwietniu rok później dwójka studentów postanowiła rozkręcić biznes: porzucili studia doktoranckie i założyli firmę Yahoo! Inc., której Yang został prezesem. Byli przekonani, że odniosą sukces: oba przewodniki cieszyły się popularnością wśród internautów.
Samo przekonanie byłoby jednak niczym bez finansowego wsparcia. Jeszcze w 2005 roku Yang pozyskał na rozwój firmy 3 mln dol. od funduszu inwestycyjnego Sequoia Capital, a rok później wprowadził firmę na giełdę, zarabiając na sprzedaży akcji 33,8 mln dol. Za te pieniądze uruchomiono portal Yahoo!, którego integralną częścią stała się wyszukiwarka, później dodano serwis e-mailowy oraz uruchomiono komunikator. Dzięki temu firma rosła jak na drożdżach, w czym dodatkowo pomagała jej internetowa bańka. W styczniu 2001 roku jedna akcja Yahoo! kosztowała aż 118,75 dol. (cena IPO 13 dol.)!
Pęknięcie bańki było jednak bardzo dotkliwe – we wrześniu jeden walor portalu był wart zaledwie 4,05 dol., na dodatek na rynku wyszukiwarek pojawiła się konkurencja. To Google. Znokautowane przez krach Yahoo! postanowiło grać na przeczekanie – nabyło licencję od rywala. W ten sposób kupiło czas: przez dwa lata firma Yanga pracowała nad usprawnieniem własnej wyszukiwarki, a gdy poczuła, że znowu może zawalczyć na rynku, zakończyła współpracę z Google’em.
Powrót zakończył się sukcesem. Wkrótce jednak dziecko obróciło się przeciw swojemu stwórcy. W 2008 roku Microsoft chciał przejąć Yahoo! za 44,6 mld dol., jednak Yang odrzucił tę propozycję. Wywołało to potężne niesnaski wśród akcjonariuszy, w wyniku czego podał się do dymisji, choć ostatecznie pozostał w firmie. Dziś coraz częściej mówi się jednak o jego powrocie na stanowisko prezesa. – Nikt nie zna firmy i internetu tak dobrze jak on – mówi o nim jego były doradca John Hennessy. Ta wiedza jest teraz potrzebna Yahoo! jak nigdy dotąd: w ostatnich miesiącach coraz wyraźniej jeden z największych symboli internetu przegrywa rywalizację już nie tylko z Google’em, ale także z Facebookiem. Według szacunków firmy eMarketer w tym roku portal społecznościowy Marka Zuckerberga przegoni Yahoo!, dotychczasowego wieloletniego lidera, pod względem przychodów z reklam.

Chiny przede wszystkim

Słabnąca pozycja Yahoo! z pewnością jest powodem do zmartwień dla 42-letniego Jerry’ego Yanga. Jednak mimo sporych kłopotów nie waha się on wspierać obiecujących start-upów. Wciąż stać go na to – magazyn „Forbes”szacuje jego majątek na 1,3 mld dol. Ostatnio dołożył się do 10 mln pożyczki dla DotCloud, firmy z San Francisco, która rozpoczęła pracę nad oprogramowaniem PASS (Platform as a Service – platforma jako usługa), czyli usługą w chmurze dla informatyków pozwalającą mieszać języki programowania (np. C++, Javę z wciąż popularnymi, acz już archaicznymi – Pascalem czy Assemblerem). Niszowy projekt jest na tyle obiecujący, że twórca Yahoo! zgodził się nawet wejść do zarządu DotCloud.
Przy okazji nie zaniedbuje swojej macierzystej firmy. Za jego namową Yahoo! zainwestowało w Alibabę, największą w Chinach internetową platformę handlu elektronicznego B2B (business to business). Dzięki Alibabie firmy z całego świata mają możliwość znalezienia na miejscowym rynku sprawdzonych kooperantów. Co prawda nowa szefowa Yahoo! Carol Bartz uważa, że firma powinna obecnie bardziej otworzyć się na świat arabski, ale Yang twierdzi, że przyszłość leży w Azji. – Chiny są kluczowym rynkiem dla każdej firmy działającej w internecie – mówi Jerry Yang. I nie przemawia przez niego lokalny szowinizm. Liczba internautów w Państwie Środka przekroczyła już pół miliarda, rośnie liczba posiadaczy komórek oraz smartfonów, a tym samym mobilnych transakcji bankowych i zakupów online. Yang wie, co mówi.W końcu to on przyczynił się do eksplozji popularności internetu.