Herakles informatyzacji – ma wyczyścić informatyczną stajnię Augiasza, jaką okazało się wiele flagowych projektów rządu dotyczących przeniesienia urzędów do internetu. Teraz Boni ma cztery lata, by udowodnić, że jednak może istnieć e-administracja. Gdy został mianowany ministrem w nowym resorcie administracji i cyfryzacji, wyglądało to na degradację. Wcześniej wróżono mu objęcie kierownictwa w Ministerstwie Pracy. Szybko okazało się, że przed nowym resortem stoi zadanie znacznie trudniejsze niż rynek pracy. Utworzenie ministerstwa zbiegło się z zatrzymaniami i oskarżeniami o korupcję przy przetargach na najważniejsze projekty informatyzacji administracji. Audyty NIK pokazały, że te wieloletnie działania zakończyły się fiaskiem. Jednak wydaje się, że szefowanie nowemu resortowi to funkcja stworzona dla Boniego. Choć w poprzedniej kadencji był szefem doradców strategicznych premiera, jego obecność okazała się niezbędna przy gaszeniu doraźnych pożarów. To on negocjował z nauczycielami podwyżki i emerytury, załatwiał ceremonie pogrzebowe po Smoleńsku i łatał luki w działaniach administracji, gdy przyszła wielka powódź. Najbliższe miesiące pokażą, czy będzie w stanie udźwignąć rolę e-Heraklesa.