"Zawieszenie ratyfikacji nie oznacza rezygnacji z niej. Z wypowiedzi premiera wyraźnie wynikało, że chce się bardziej zapoznać ze skutkami, dyskutować, czyli dalej procedować nad dokumentem. To nie była decyzja +zawieszamy, kończymy cały proces, nie poddamy ratyfikacji+. To wystąpienie premiera, myślę, jest skutkiem protestów społecznych w Polsce i za granicą. Premier przecież wie też, że zrezygnował z funkcji sprawozdawcy w Parlamencie Europejskim sprawozdawca tego dokumentu, a ambasador Słowenii przeprosiła za to, że podpisała umowę. To jest taka układanka, która pokazuje, że europejska opinia publiczna ACTA nie chce, jest niezadowolona, nie tylko z procesu tworzenia dokumentu, ale i z efektu, jaki w procesie negocjacji uzyskano.

>>> Czytaj też: Waglowski: zawieszenie ratyfikacji ACTA oznacza "utrzymanie status quo"

Myślę, że byłoby niedobrze, gdyby to zawieszenie było wyczekiwaniem na sprzyjającą atmosferę i powrót do tego dokumentu. Sądzę, że trzeba się przyznać, że polska prezydencja puściła ten dokument, nie zachowując należytej uwagi i zbyt pospiesznie go podpisaliśmy. Myślę, że teraz władza będzie też obserwowała, co się dzieje w Parlamencie Europejskim, który będzie miał ten dokument przedłożony do zatwierdzenia, ale podobnie jak parlament polski, także europejski nie może w tej umowie nic zmienić, może tylko ją przyjąć lub odrzucić.

Na razie jednak nie ma sprawozdawcy, więc będzie musiał być wyznaczony nowy. Chciano także wprowadzić szybką ścieżkę dla tego dokumentu, ale już jest przesądzone, że tak nie będzie i ACTA będzie czekała w kolejce aż Parlament Europejski się nią zajmie. I myślę, że posłowie zażądają dokumentów towarzyszących negocjacjom, bo to jest ciekawe, że wszystko toczyło się w tajemnicy. Ale napięcie między parlamentem a komisją na tle ACTA i zespołem negocjacyjnym jest tak duże, że ja nie wróżę temu dokumentowi powodzenia.

Reklama

Obecnie ACTA przejdą w Parlamencie Europejskim cały proces: trafią do komisji - wolności europejskich czy konstytucyjnej, które będą głosować umowę. Później trafi ona na salę plenarną, gdzie będzie musiała uzyskać większość w głosowaniu. W sytuacji, gdyby nasz kraj nie chciał jednak tej umowy, swój sprzeciw mogliby już tylko wyrazić nasi europosłowie. Jednak należy pamiętać, że w parlamencie głosuje się frakcjami, a nie grupami narodowymi.

Już w tej wcześniejszej rezolucji o sposobie prowadzenia negocjacji, socjaldemokraci głosowali przeciw, ale tam jest tylko siedmiu polskich posłów. Natomiast grupa chadecka, gdzie jest wielu naszych posłów m.in. z PO i PSL, głosowali za i inne grupy też głosowały za. Więc teraz myślę, że parlament zredefiniuje swoje podejście, bo widzi, co się dzieje na ulicach, więc przypuszczam, że będą inaczej głosowali.

Jeżeli umowa zostanie przez parlament przegłosowana, to wejdzie w skład obowiązujących praw, jednak myślę, że zanim do tego dojdzie, parlament zechce sprawdzić czy ACTA jest zgodna z dotychczasowym dorobkiem Unii w zakresie praw człowieka. I wysunie wniosek, żeby skierować ACTA do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, żeby odpowiedział czy ten dokument jest zgodny z prawem Unii, głównie z Kartą Praw Podstawowych.

Ostatecznie dokument będzie nas obowiązywał, kiedy Unia Europejska przygotuje nowe dyrektywy, które wprowadzałyby w życie to, co ACTA stanowi, i te dyrektywy mogłyby nas obowiązywać. Jedyne, co można zrobić, żeby do tego nie dopuścić, to u nas ACTA nie ratyfikować albo przy ratyfikacji zrobić zastrzeżenie, także do wiadomości Unii, że nie chcemy być wiązani tymi a tymi postanowieniami, które nam się nie podobają".