Nasz rynek pierwotny najwyraźniej odpoczywa po trwającym kilka lat boomie. W 2011 roku warszawska giełda pod względem wartości ofert pierwotnych (łącznie z New Connect) znajdowała się na trzecim miejscu na świecie, po parkietach w Londynie i Madrycie, plasując akcje o wartości 2,2 mld euro. Jednak w znacznej mierze to efekt oferty JSW (jej wartość wyniosła 1,4 mld euro). Pod względem liczby debiutów byliśmy absolutnym światowym liderem.

Jednak już w czwartym kwartale ubiegłego roku widać było osłabienie. Na głównym parkiecie pojawiło się pięciu debiutantów, ale żaden z nich nie przeprowadził emisji nowych akcji. Swoje papiery wprowadziły na GPW dwie spółki bułgarskie, a w jednym przypadku mieliśmy do czynienia z przeprowadzką firmy z New Connect.

W ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku na rynku głównym przybyło osiem spółek, ale jedynie cztery przeprowadziły emisje akcji, z czego trzy pozyskały kapitał od inwestorów. Papiery wyemitowane przez Vantage Development posłużyły jako „wynagrodzenie” dla akcjonariuszy Impela za wydzielenie z tej spółki działalności deweloperskiej i przeniesienie jej do Vantage. Jeden debiutant, słoweńska Krka, pochodzi z „importu”, Mo-Bruk to transfer z New Connect, Get Bank to efekt przekształceń w ramach grupy Getin, Bowim wprowadził do obroty publicznego już istniejące akcje. Jedynie Grupa Nokaut, Solar i Work Service spełniają wszystkie warunki typowe dla rynku pierwotnego. Łącznie pozyskały one z emisji akcji 353 mln zł.

Trudno w najbliższym czasie spodziewać się radykalnej poprawy sytuacji. Co prawda „w spadku” po niedawnym boomie zostało około dwudziestu wstrzymanych postępowań związanych z wprowadzeniem akcji spółek do publicznego obrotu, a w Komisji Nadzoru Finansowego czeka na rozpatrzenie 16 wniosków o zatwierdzenie prospektów emisyjnych, jednak ruch na pierwotnym zacznie się dopiero wówczas, gdy widać będzie wyraźne ożywienie koniunktury giełdowej. Na razie emitentów odstraszają niskie wyceny akcji i kto nie musi gorączkowo poszukiwać kapitału, ten będzie czekał na lepsze czasy. Spora część firm zgromadziła pokaźne zasoby gotówki, ale nie brakuje też spółek „w potrzebie”. Ta druga grupa jest zróżnicowana. Z jednej strony można do niej zaliczyć na przykład GTC, dewelopera poszukującego pieniędzy na kolejne inwestycje, z drugiej zaś choćby PBG, spółkę która potrzebuje gotówki jak powietrza do kontynuacji działalności, czy DSS, która jest zbyt biedna, by zbankrutować (chodzi o paradoksalną sytuację, gdy po ogłoszeniu przez sąd upadłości likwidacyjnej, syndyk wystąpił o umorzenie postępowania ze względu na brak środków niezbędnych do przeprowadzenia likwidacji spółki).

Reklama

Inwestorzy chętni do działania na rynku pierwotnym nie mogą specjalnie liczyć na oferty prywatyzacyjne. Skarb państwa zamierza ze sprzedaży akcji pozyskać w latach 2012-2013 około 15 mld zł, z czego 10 mld przypada na rok 2012. W tym roku na razie przychody z tego tytułu wyniosły 3,1 mld zł, czyli około jednej trzeciej planu. A na liście oprócz drobnicy, resztówek i pakietów kontrolnych w strategicznych spółkach, widać na horyzoncie jedynie Polski Holding Nieruchomości. Rodowych sreber zostało niewiele. Na swoje pięć minut wciąż czeka kilka firm z branży chemicznej, w tym już notowane na giełdzie Ciech, Puławy, Police i Tarnów oraz niemal nie ruszona zbrojeniówka. Do tego można dodać jeszcze nieliczne spółki węglowe. W praktyce większość prywatyzacyjnego planu będzie zrealizowana najprawdopodobniej dzięki sprzedaży pakietów akcji takich spółek, jak JSW, PGE, PGNiG, PKO, PZU czy Tauron. Wszystko wskazuje na to, że skarb państwa nie jest w sytuacji przymusowej w kwestii pozyskiwania środków, raczej więc ze sprzedażą posiadanych przez siebie akcji poczeka na lepszą koniunkturę.

ikona lupy />
Liczba debiutów oraz wartość ofert pierwotnych na GPW (w mld zł) / Inne