„Chcemy przyłączyć się do strefy euro” – zadeklarował 24 stycznia w szwajcarskim Davos minister finansów Jacek Rostowski. Zapewnił jednak, że Polska zdecyduje się na ten krok, dopiero gdy będzie do tego naprawdę dobrze przygotowana. „Oczywiście wyciągniemy wnioski z kryzysu. Nie podajemy na razie żadnych dat” – powiedział Rostowski.

Bloomberg podkreśla, że starania Polski o przyjęcie euro są twardym dowodem na sukces polityki euroliderów, od niemieckiej kanclerz Angeli Merkel po szefa EBC Mario Draghiego, którym udało się odsunąć strefę euro od przepaści i zapobiec jej rozpadowi.

Wraz z przystąpieniem w szeregi Unii Europejskiej w 2004 roku Polska zobowiązała się przyjąć w przyszłości wspólną walutę. Tą samą deklarację poczyniły kraje bałtyckie, Czechy, Węgry, Słowacja Słowenia. Jak do tej pory, z obietnicy wywiązały się tylko dwa ostatnie kraje oraz Estonia. Łotwa ma zamiar wprowadzić euro już w przyszłym roku, a Litwa – w 2015 roku.

“Jeszcze rok temu nikt nie spodziewał się, że Polska wróci do kwestii przyjęcia euro” – mówi Peter Schottmueller, analityk Deka Investment we Frankfurcie. Pozostając poza grupą 17 państw ze wspólną walutą, „Polska nie jest włączana w dyskusje na temat przyszłości Europy, a to jest bardzo frustrujące” – twierdzi analityk.

Reklama

>>> Czytaj też: Ekonomiści: Polska nie powinna przyjmować euro, dopóki strefa jest w kryzysie

Być wśród najważniejszych w Europie

Jeszcze parę lat temu jako jedną z dat przyjęcia euro przez Polskę wymieniano 2012 rok, jednak na skutek kryzysu zadłużenia, który wybuchł w Europie, rząd zdecydował się odłożyć datę wejścia do unii walutowej na później. Teraz sprawa euro w Polsce znów staje się gorącym tematem. 31 grudnia 2012 roku premier Donald Tusk zapowiedział na Twitterze, że rząd już na wiosnę rozpocznie debatę na temat wejścia Polski do eurolandu.

O potrzebie silniejszych związków z resztą Europy mówił także pod koniec stycznia w radiu Tok FM szef resortu spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Jego zdaniem wejście do strefy euro i kontynuowanie reform może sprawić, że „na koniec dekady możemy być w grupie 3-5 państw, które będą miały najwięcej do powiedzenia w Unii”.

Aby dołączyć do grona 17 państw z euro należy spełnić odpowiednie kryteria dotyczące długu publicznego, deficytu i inflacji. Jedną z korzyści przemawiających za przystąpieniem do strefy euro mogą być niższe koszty finansowania na rynku długu. Tzw. konwergencja rentowności obligacji była jedną z pierwotnych przyczyn stworzenia wspólnej waluty. Przed kryzysem rentowności obligacji państw strefy euro były zbliżone, jednak wraz z narastaniem problemów z zadłużeniem, oprocentowanie obligacji takich krajów jak Grecja, Irlandia czy Portugalia poszybowało do rekordowych poziomów. W tym samym czasie rentowność francuskich czy niemieckich papierów coraz bardziej spadała.

>>> Czytaj też: Dominik: Polska nadal przygotowuje się na wprowadzenie euro

Inwestorzy znów wierzą w euroland

Indeks nastrojów w gospodarce strefy euro wzrósł w styczniu do 89,2 pkt. z 87,8 pkt. w poprzednim miesiącu. To najwyższy poziom od czerwca 2012 r. – podała w środę Komisja Europejska. Oznacza to, że strefa euro powoli odzyskuje zaufanie inwestorów. Widać to szczególnie na europejskich rynkach długu. Oprocentowanie 10-letnich obligacji skarbowych Włoch wynosi teraz ok. 4,2 proc. We wrześniu 2011 roku biło historyczne rekordy przekraczając psychologiczną barierę 7 proc., która wcześniej zmusiła Grecję, Irlandię i Portugalię do ubiegania się o międzynarodową pomoc.

Różnica między rentownością polskich 10-latek i niemieckich bundów skurczyła się we wtorek do 225 pkt bazowych. To najlepszy wynik od 4 lat. W środę znów lekko wzrosła do 228 pkt bazowych. Tymczasem jeszcze w maju 2012 roku spread wynosił 425 pkt bazowych (4,25 pkt proc.) – wynika z danych Bloomberga.

„Silniejsze sygnały świadczące o tym, że Polska wstąpi do euro, spowodują jeszcze szybsze kurczenie się spreadów. Dla lokalnego rynku będzie to gigantyczny pozytywny szok” – mówi Schottmueller.

Polska powinna grać na czas

Do tej pory polski złoty pełnił rolę tarczy ochraniającej rodzimą gospodarkę przed kryzysami. To właśnie w dużej mierze dzięki własnej walucie w 2008 roku Polska - jako jedyny kraj w Unii Europejskiej - uniknęła recesji. W ciągu sześciu miesięcy do lutego 2009 roku złoty stracił 53 proc. względem euro, zwiększając tym samym konkurencyjność polskiego eksportu i pomagając producentom przetrwać gorsze czasy na rynku.

Teraz polskiej gospodarce nie udaje się uciec przez spowolnieniem, jednak wciąż może pochwalić się lepszymi wynikami niż większość państw eurolandu. W 2012 roku PKB Polski wzrósł o 2 proc. To najwolniejsze tempo od 2009 roku. Tymczasem gospodarka strefy euro w okresie od lipca do września 2012 roku skurczyła się o 0,6 proc. To już trzeci kolejny kwartał spadku PKB w regionie państw ze wspólną walutą.

>>> Czytaj też: Polacy przestali kupować. Konsumpcja najsłabsza od połowy lat 90.

“Najlepszą strategią dla Polski jest czekanie i obserwowanie kierunku rozwoju kryzysu - uważa Steffen Reichold, były ekonomista MFW, obecnie analityk funduszu Stone Harbor Investment Partners, zajmujący się rynkami wschodzącymi.