Chodzi o fałszowanie wołowiny domieszką mięsa końskiego. Nazwę firmy podał niemiecki tygodnik Der Spiegel. Firma nie wyklucza, że będzie starać się o odszkodowanie.

Współwłaściciel MIPOL-u Józef Plata zdecydowanie odrzuca wszelkie zarzuty. Jak mówi, jego firma nigdy nie fałszowała wołowiny co - jak dodaje - potwierdziły już badania weterynaryjne.

- "Nasza firma nigdy nie fałszowała mięsa. Naszą główną działalnością jest ubój i pozyskiwanie ćwierci wołowych. Poczułem się zirytowany bo pracujemy na naszą markę i dobro konsumentów od tylu lat. Uważam, że niesłusznie nas w to zamieszano" - broni się współwłaściciel MIPOL-u.

Siostra pana Józefa i współwłaściciel firmy Zofia Mikulec podkreśla, że prowadzony przez nią zakład to firma rodzinna stawiająca na najwyższe standardy. Dodaje, że nigdy nie pozwoliłaby sobie na wprowadzenie w błąd klienta. Dobra marka to dla niej podstawa. - Firma działa na rynku 20 lat i nie pozwoliła by sobie na wprowadzenie w błąd konsumenta, bo by zbankrutowała. Do tego to spółka jawna, więc my ręczymy za nią swoim własnym majątkiem - podkreśla współwłaścicielka firmy.

Reklama

Sprawę fałszowania wołowiny mięsem końskim bada prokuratura w całej Polsce. Śledczy sprawdzają między innymi nieprawidłowości w dokumentach w różnych firmach. W tej sprawie przesłuchano już także współwłaścicieli MIPOL-u.
Ogólnoeuropejska afera z fałszowaniem wołowiny wybuchła po tym jak w produktach w Irlandii i Wielkiej Brytanii wykryto domieszkę koniny. Wnikliwe kontrole wykazały, że fałszowana wołowina jest obecna także w Polsce.