Posłuży on do próby z aparaturą pokładową wykrywającą niebezpieczeństwo i pozwalająca na zmianę kursu, bez potrzeby wprowadzania ogólnego zakazu lotów.

Ma to być odpowiedź, na takie sytuacje, jak wybuch wulkanu Eyjafjallajokullna Islandii w kwietniu 2010 roku. Erupcja zamknęła przestrzeń powietrzną nad niemal całą Europą, powodując straty w wysokości półtora do dwóch i pół miliarda euro.

Linie EasyJet od początku uważały, że była to przesadna reakcja. Teraz w sukurs przyszedł im wynalazek Norweskiego Instytutu Badań Lotniczych. Opracował on urządzenie, które pozwala samolotom unikać chmur pyłu. Jak mówił BBC naukowiec z norweskiej placówki, dr Fred Prata: "Ta technologia to dwie kamery na podczerwień, które badają niebo przed samolotem identyfikując chmury pyłu, w odróżnieniu od innych materiałów w atmosferze - chmur lodowych, czy pary wodnej. Obraz sięga do 100 kilometrów. Daje to pilotowi około 6-minutowe ostrzeżenie".

Easyjet planuje użyć jednego samolotu, który rozsypie w powietrzu pył wulkaniczny, podczas gdy inny sprawdzi skuteczność aparatury. Nie wiadomo jeszcze, w jakim obszarze powietrznym zostaną przeprowadzone te próby.

Reklama

>>> Czytaj również: Boeing zapłaci liniom lotniczym za usterki dreamlinera