Zdaniem Wojciecha Lorenza, Damaszkowi dano czas na przemyślenie, czy opłaca mu się przyjąć zapowiadane przez Waszyngton "precyzyjne" uderzenie samotnie, czy też wciągnąć w konflikt inne kraje Bliskiego Wschodu. Czas na refleksję pojawił się z chwilą ogłoszenia przez Baracka Obamę, że czeka na akceptację tego planu przez Kongres i że nie chodzi o obalenie rządu Asada.



Gdyby Damaszek nie zrozumiał płynącego z Waszyngtonu sygnału i na przykład zaatakował Turcję, może być pewien, że USA nie ograniczy się do "precyzyjnego" uderzenia, a syryjski rząd "zostanie zmieciony" - wyjaśnia Wojciech Lorenz.



Komisja Senatu USA stosunkiem głosów 10 do 7 już opowiedziała się za interwencją w Syrii. Decyzja Senatu jest spodziewana na początku przyszłego tygodnia. Plan Baracka Obamy zakłada, że w Syrii nie będzie można przeprowadzić inwazji lądowej.