Od września zaczną obowiązywać restrykcyjne przepisy Unii Europejskiej dotyczące zawartości substancji smolistych w żywności. Dopuszczalne stężenie benzopirenu ma się zmniejszyć z pięciu do dwóch mikrogramów na kilogram jedzenia. Praktycznie wyklucza to możliwość wędzenia serów, czy wędlin najbardziej tradycyjną metodą na otwartym ogniu.

Szef resortu rolnictwa Stanisław Kalemba uspokaja jednak, że już dziś dziewięćdziesiąt procent polskich produktów spełnia te wyśrubowane normy. - Wędzenie jest dopuszczone. Zdecydowana większość kiełbas, mięsa czy wędzonych wyrobów już dziś spełnia nowe wymagania - zapewnia minister.

Stanisław Kalemba dodaje, że wszystkie zakłady będą musiały przeprowadzić odpowiednie badania. Jeśli ich wyroby nie będą mieścić się w normie, będzie im udzielona pomoc w zakresie szkoleń i zmiany technologii. - Zrobimy wszystko, żeby żaden polski zakład pracy nie utracił zdolności produkcyjnej i miejsc pracy. Na tym będziemy się koncentrowali - zapewnia minister rolnictwa.

Główny lekarz weterynarii Janusz Związek także uspokaja przedsiębiorców. Badania, które były prowadzone do tej pory wykazały, że tylko bardzo nieliczne produkty nie spełniają nowych wymogów. W tych przypadkach trzeba będzie prawdopodobnie zmienić nieco sposób wędzenia. - Chodzi o to, żeby była mniejsza wilgotność w komorze wędzalniczej, bo to jest podstawa. Druga rzecz to niższa temperatura wędzenia i odpowiednia kultura wędzenia, czyli nie wędzenie tak zwane "na szybko", a więc palenie bezpośrednio pod wędliną" - mówi Janusz Związek.

Reklama

Minister rolnictwa apeluje do przedsiębiorców, aby nie wpadali w panikę. Podkreśla, że na przykład Rosja ma bardziej wyśrubowane normy pod względem wędzenia niż Unia Europejska, a polskie firmy doskonale radzą sobie na tamtym rynku i spełniają wszelkie wymogi.

Nie będzie także żadnego zakazu w zakresie wędzenia na domową skalę.