W czasie gdy praktycznie cała strefa euro zmaga się z problemem wysokiego bezrobocia, które w Grecji i Hiszpanii dochodzi dziś do 25 proc., w Islandii jedynie 4 proc. ludności zdolnej do pracy pozostaje na bezrobociu.

Zdaniem premiera Islandii, Sigmundura D. Gunnlaugssona, to wciąż zbyt wysoki poziom bezrobocia. “Politycy zawsze mają jakiś powód do zmartwień. Chcielibyśmy, żeby bezrobocie spadło z obecnych 4 proc. poniżej 2 proc. Może się to wydawać nieco dziwne dla większości innych zachodnich krajów, ale Islandczycy nie są przyzwyczajeni do bezrobocia” – mówił 38-letni premier, który objął stanowisko w kwietniu 2013 roku.

Pod koniec 2008 roku w Islandii wybuchł jeden z największych kryzysów w historii tego kraju. Napędzany długami bankowy boom skończył się w ciągu zaledwie kilku tygodni. Trzy największe banki komercyjne: Kaupthing Bank, Landsbanki i Glitnir zaczęły mieć problemy z bieżącym regulowaniem zobowiązań, klienci z zagranicznych oddziałów zaczęli masowo wycofywać z nich swoje depozyty i w efekcie banki stały się niewypłacalne. Rząd Islandii odmówił jednak wsparcia bankrutujących gigantów i pozwolił im upaść. W październiku 2008 roku banki zostały znacjonalizowane. Ich długi wynosiły w sumie 85 mld dol.

Dzięki swojej decyzji władze Islandii nie straciły środków na kontynuowanie programów wsparcia socjalnego, które uchroniły Islandczyków od nędzy w czasie najgorszego kryzysu od sześciu dekad.

Reklama

Część ekonomistów twierdzi, że Islandia wyszła szybko z kryzysu dzięki temu, że przedkładali interes obywateli nad interesy rynków kapitałowych. O niekonwencjonalnych sposobach Islandii na wyjście z kryzysu czytaj więcej tu: Najpierw obywatele, potem rynki - sposób Islandii na wyjście z kryzysu.

To nie jest publiczny dług i nigdy nie będzie

Islandzki rząd nie ugiął się pod naciskiem wierzycieli banków, którzy chcieli odzyskać utopione w nich pieniądze. “To nie jest publiczny dług i nigdy nie będzie” – mówił premier Gunnlaugsson odnosząc się do roszczeń wobec banków. Jak podkreślał, głównym celem jego polityki jest „odbudowa islandzkiego państwa dobrobytu”.

Islandia zebrała już wiele pochwał za swoje podejście do walki z kryzysem – m.in. od Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz od laureata Nagrody Nobla z ekonomii, Paula Krugmana.

Kolejne ekipy rządzące Islandią zmuszały banki, by systematycznie robiły odpisy na długi hipoteczne kredytobiorców. W lutym 2010 roku, 16 miesięcy po ogłoszeniu przez banki Kaupthing, Glitnir i Landsbanki Islands upadłości, stopa bezrobocia na wyspie wzbiła się do rekordowych 9,3 proc. Zgodnie z najnowszymi danymi islandzkiego urzędu statystycznego, w grudniu 2013 roku wynosiła już 4,2 proc. Dla porównania, bezrobocie w strefie euro wciąż utrzymuje się na poziomie 12,1 proc. według danych za listopad 2013 r.

“Choć sytuacja jest tu znacznie lepsza niż w wielu innych krajach, nie chcemy mieć 4-procentowego bezrobocia” – mówi Gunnlaugsson.

>>> Zobacz listopadowe dane Eurostatu o bezrobociu w Europie

Wydatki socjalne rosną...

Według założeń tegorocznego budżetu, rząd Islandii przeznaczy około 43 proc. swoich wydatków na opiekę socjalną dla swoich obywateli. Poziom ten praktycznie nie zmienił się od czasów sprzed kryzysu. Zdaniem Stefan Olafsson, profesora socjologii na Uniwersytecie Islandzkim, to właśnie nacisk na opiekę socjalną stał się kluczem do ożywienia gospodarczego w tym kraju.

Zgodnie z szacunkami Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, PKB Islandii wzrośnie w 2014 roku o 2,7 proc. To wynik lepszy niż średnia dla wszystkich krajów należących do OECD, która wynosi 2,3 proc.

Olafsson zaznacza jednak, ze droga Islandii do wskrzeszenia gospodarki była bardzo wyboista. W styczniu 2009 roku inflacja wystrzeliła do 19 proc. i uderzyła w gospodarkę wyspy mocniej niż w inne kraje. Większość kredytów hipotecznych zaciągniętych w islandzkich bankach była bowiem indeksowana wskaźnikiem inflacji. W miarę wzrostu inflacji rósł więc też ciężar obsługi długów dla gospodarstw domowych. W grudniu 2013 roku inflacja w Islandii wyniosła 4,2 proc.

Aby wesprzeć gospodarstwa domowe, islandzki rząd przedstawił w listopadzie plan umorzenia części długów hipotecznych obywateli. Islandczykom darowane zostanie nawet 24,6 tys. euro na gospodarstwo domowe.

... ale siła nabywcza spada

“Mimo że teraz na cele socjalne wydajemy więcej niż kiedyś, musimy pamiętać o tym, że siła nabywcza w kraju widocznie spadła od 2008 roku” – uważa profesor Olafsson. „Oprócz zwiększania wydatków na opiekę zdrowotną i edukację, rząd powinien położyć nacisk na zwiększanie siły nabywczej Islandczyków. To teraz najważniejsze zadanie” – dodaje Olafsson.

Wysoka inflacja była w dużej mierze skutkiem zawirowań na rynku walutowym. W 2008 roku załamanie się systemu bankowego w Islandii doprowadziło do 80-procentowego spadku wartości korony wobec euro. Aby zapobiec pozbywaniu się islandzkiej waluty przez zagranicznych inwestorów, rząd zdecydował się wprowadzić kontrolę kapitału w kraju.

Gunnlaugsson zapowiedział, że ewentualne zniesienie ograniczeń dla korony może zostać przeprowadzone tylko w takim tempie, które nie zagrozi stabilności islandzkiej waluty. „To jest problem, który da się rozwiązać całkiem szybko” – uważa premier. W ciągu ostatnich 12 miesięcy islandzka korona umocniła się względem euro o około 10 proc. Jedno euro kosztuje dziś około 157 koron. Dla porównania, w 2007 roku za jedno euro płacono średnio 88 koron.

“Zależy nam przede wszystkim na stabilności. Większa stabilność polityczna będzie oznaczać więcej inwestycji, więcej pracy, więcej bogactwa, a dzięki temu będziemy mogli utrzymać islandzkie państwo opiekuńcze” – deklaruje premier.