Uspokoić sytuację może tylko dymisja prezydenta, którego do takiego kroku zmuszą oligarchowie - tak przekonuje w rozmowie z IAR przebywający na Majdanie Paweł Usow białoruski politolog.

Centralny plac Kijowa od rana ponownie w ogniu. Około 4.00 czasu warszawskiego rozpoczął się kolejny atak Berkutu. Słychać strzały i wybuchy. Na przekazach na żywo w internecie widać działające armatki wodne.

Paweł Usow podkreśla w rozmowie z IAR, że w tej napiętej sytuacji tylko najbogatsi Ukraińcy mogą zmusić prezydenta do dymisji. Obecny stan rzeczy nazwał ślepą uliczką i zaznaczył, że Janukowycz nie odda tak łatwo władzy. Jego zdaniem, po tym wszystkim co się wydarzyło, będzie walczyć do końca.

>>> Co dalej z Ukrainą? Oto 6 najważniejszych pytań

Reklama

Białoruski politolog, który przebywa obecnie w centrum Kijowa przekonuje, że demonstranci na Majdanie odnieśli małe zwycięstwo bo przetrwali nocny szturm. -Teraz przedstawiciele opozycji nawołują ludzi z całego kraju, aby przyjeżdżali na Majdan - powiedział Usow. Według informacji mediów, jest tam około 30 tysięcy ludzi, których stara się spacyfikować 10 tysięcy funkcjonariuszy milicji.

Rozmowy liderów opozycji z prezydentem Janukowyczem zakończyły się fiaskiem. Witalij Kliczko powiedział, że rozmowa "nie miała sensu". Według jego relacji Janukowycz zażądał od demonstrujących bezwarunkowego opuszczenia Majdanu i udania się do domów. "Powiedziałem mu, że Majdan powinien pozostać"- dodał Kliczko. "Janukowycz domagał się, by liderzy opozycji wezwali ludzi na Majdanie do przerwania protestu i złożenia broni. Ja mu powiedziałem, że władza powinna natychmiast wycofać siły bezpieczeństwa i przerwać przelew krwi, bo giną ludzie. Ale nie znalazłem zrozumienia"- mówił Kliczko.

Wiktor Janukowycz odmówił wstrzymania szturmu na obozowisko opozycji w centrum Kijowa.

>>> Obserwuj relację na żywo z wydarzeń na Majdanie na dziennik.pl