Zwiększył się też popyt na kredyty mieszkaniowe.
Wartość złotowych kredytów konsumpcyjnych od stycznia do maja powiększyła się o 2,7 mld zł. To niemal dwa razy tyle co przed rokiem. W 2012 r. na wynik bliski 3 mld zł klienci i banki pracowali prawie 8 miesięcy. Jak mocno zmienił się klimat na ryku kredytów konsumpcyjnych jeszcze lepiej pokazuje przypomnienie danych z 2012 r. – wówczas przez pierwszych pięć miesięcy klienci przede wszystkim spłacali zamiast pożyczać i ich kredyty konsumpcyjne stopniały o 2,8 mld zł (do 124,7 mld zł).
Na koniec maja 2014 r. wartość zadłużenia na konsumpcję w złotych wynosiła 133,4 mld zł (dodatkowe 7 mld zł kredytów konsumpcyjnych Polacy spłacali w walutach). Głównym motorem wzrostu są pożyczki gotówkowe i kredyty ratalne. Kredyty na kartach podwyższyły się nieznacznie, a w rachunkach bieżących spadły o ponad 0,9 mld zł do 10,1 mld zł.
Zmiana sytuacji to efekt zliberalizowania Rekomendacji T regulującej runek kredytów konsumpcyjnych, a także większej otwartości banków. Dzięki zmianom zasad, których ostateczny termin wejścia w życie nastąpił w sierpniu zeszłego roku banki mogą pożyczać pieniądze już po okazaniu przez klienta dokumentu tożsamości, bez fatygowania go po zaświadczenia o dochodach. Uproszczenie dotyczy również kredytów ratalnych, stanowiących niemal 40 proc. całego rynku.
Do śmielszych działań banki dodatkowo zachęca też poprawa spłacalności kredytów konsumpcyjnych. Dziś odsetek kredytów konsumpcyjnych z utratą wartości to niewiele ponad 14 proc. i kwota 18,2 mld zł, przed rokiem było to ponad 17 proc. i 21,2 mld zł, a dwa lata temu powyżej 18 proc. (23,2 mld zł).
Jednocześnie obniżenie wymagań zbiegło się w czasie ze wzrostem przekonania banków, że to właśnie finansowanie konsumpcji jest najlepszą drogą do wyższych wyników. Produkty mają wysoką marżę i jednocześnie nie wiąże na długo wysokich kwot, tak jak dzieje się to w przypadku kredytów mieszkaniowych. Silna konkurencja wymusza jednak pewne ustępstwa cenowe.
>>> Polecamy: Pięć sposobów na niższą ratę kredytu mieszkaniowego
Przyczyny poprawy
Z danych NBP wynika, że rzeczywista stopa procentowa (zawierająca poza odsetkami wynikającymi z oprocentowania również koszty prowizji i ubezpieczeń, itd. ) nowych umów na kredyty konsumpcyjne w kwietniu wynosiła 20,3 proc. przy rocznym WIBOR-ze 2,8 proc. Dla porównania przed rokiem gdy roczny WIBOR wynosił nieco ponad 3 proc. rzeczywista stopa procentowa dla kredytów konsumpcyjnych trzymała poziom bliski 22 proc., powoli reagując na spadek stóp procentowych.
Swój udział w lepszych wynikach kredytów konsumpcyjnych mają oczywiście również klienci. Poprawa sytuacji gospodarczej i odkładanie przez lata decyzji o zakupach na kredyt zrobiły swoje. Na dodatek kwiecień i maj to ulubione miesiące Polaków do zaciągania kredytów konsumpcyjnych. Zadłużamy się w tym czasie na remonty mieszkań, domów, komunie, wesela czy samochody. W tym roku skok zadłużenia właśnie w tym okresie przekroczył 2,3 mld zł wobec 2 mld zł przed rokiem. Ostatni lepszy wynik padł w 2009 r. Wówczas, choć dziś trudno w to uwierzyć, w kwietniu i maju przybyło kredytów na 4,3 mld zł.
Sytuacja lepiej wygląda również na rynku kredytów mieszkaniowych, choć zmiana nie jest tak spektakularna jak w finansowaniu konsumpcji. Od stycznia do maja pula złotowych kredytów na nieruchomości spłacanych przez osoby prywatne wzrosła ze 173,1 do 182,1 zł (dodatkowo Polacy spłacają 162,4 mld zł w walutach i ta kwota maleje). To także lepszy wynik niż w dwóch poprzednich latach, gdy było to odpowiednio 7 mld zł oraz 8,4 mld zł.
Tegoroczna zmiana ustępuje jednak tej z 2011 r., gdy zmiana wyniosła 10,5 mld zł. Tu jednak, w przeciwieństwie do kredytów konsumpcyjnych, kredytów z utratą wartości nie ubywa. Odsetek złych kredytów mieszkaniowych wyniósł na koniec kwietnia 3,18 proc. - blisko 11 mld zł. Do wzrostu odsetka kredytów z utratą wartości o 1 pkt. proc. doszło po blisko trzech latach. Sama suma kredytów z problemami podskoczyła w tym czasie o 4 mld zł.
>>> Czytaj również: Koszty mieszkania na kredyt rosną od 11 miesięcy z powodu wysokich marż