Dziś na konferencji prasowej w Moskwie przedstawiono rzekome dowody wskazujące na aktywność, w czasie przelotu malezyjskiego samolotu, podstawowych elementów ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Generał Andriej Kartapołow ze Sztabu Generalnego powtórzył tezy postawione już w sobotę przez wiceministra obrony Anatolija Antonowa. Wskazują one na odpowiedzialność władz w Kijowie, a konkretnie ukraińskiej armii, za katastrofę malezyjskiej maszyny. Tym samym zdejmują odpowiedzialność z donieckich terrorystów i Rosji.

Generał Kartapołow poinformował, że Moskwa dysponuje zdjęciami satelitarnymi dowodzącymi, iż w dniu katastrofy, w pobliżu Doniecka, działała formacja obrony przeciwlotniczej Ukrainy, wyposażona w kompleksy „Buk - M1”. Dalej przekonują, że malezyjski samolot zszedł z kursu aż o 14 kilometrów.

Rosyjskie Ministerstwo Obrony oświadczyło także, że na krótko przed katastrofą, w pobliżu samolotu pasażerskiego zauważono ukraińskie szturmowce SU-25. Miały się one znajdować na tej samej wysokości co malezyjska maszyna i w odległości od 3 do 5 kilometrów, która umożliwiała skuteczny atak.

Reklama

>>> Polecamy: Kreml kontynuuje grę z Europą. Putin "martwi" się o suwerenność Rosji

Znaleziono ciała ofiar

Znaleziono wszystkie ciała ofiar katastrofy samolotu, który w czwartek spadł nad wschodnią Ukrainą. W katastrofie Boeinga 777 linii Malaysia Airlines zginęło 298 osób.

Jak poinformował na konferencji w Kijowie, wicepremier Ukrainy Wołodymyr Grojsman, wszystkie ciała są już w wagonach-chłodniach na stacji Torez. Władze Ukrainy oczekują, że po 18:00 pociąg z tymi wagonami wyruszy do Charkowa, gdzie zostaną przeprowadzone sekcje zwłok. Tam czeka już międzynarodowa grupa 31 ekspertów.

Na razie nie wiadomo kiedy pociąg dotrze do Charkowa. Przejazd może utrudniać zniszczona infrastruktura kolejowa.

>>> Czytaj też: "Wojna na Ukrainie zagraża całej Europie, nie tylko nam". Czytaj tutaj opinię Radosława Sikorskiego