Największy polski przewoźnik kolejowy dostał od litewskich władz zgodę na świadczenie usług w tym kraju. Drzwi dla PKP Cargo do rynku nie zostały jednak otwarte, ale tylko uchylone. Certyfikat dostępu dotyczy bowiem tylko sieci „europejskiej”. Na Litwie dominuje szeroki, rosyjski rozstaw szyn – 1520 mm. Odcinki o naszej szerokości 1435 mm stanowią mniejszość.

Dzisiaj lokomotywy polskiego przewoźnika dojeżdżają jedynie do stacji granicznej Mockawa (polska nazwa: Maćków), na której transporty z Polski przejmują Koleje Litewskie. Teraz pociągi pojadą bezpośrednio do stacji Szestokai (Szostaków), gdzie znajduje się duży terminal przeładunkowy. Zniknie problem przepinania lokomotyw, czasochłonnego i kosztownego przekazywania oraz przyjmowania transportów między przewoźnikami na granicy. – Funkcjonowanie na zasadzie samodzielnego operatora pozwoli nam zaoferować klientom lepszą i szybszą usługę, gdyż skróci się czas przejazdu – mówi Jacek Neska, wiceprezes PKP Cargo ds. handlowych.

>>> Czytaj także: Wojna pracy z kapitałem. Czy korporacyjny moloch zgniecie pracownika?

Cel: wejść w sektor petrochemiczny

Reklama

Gdyby polski przewoźnik uzyskał uprawnienia do korzystania z całej sieci, zakres jego działania byłby większy, chociaż oczywiście wymagałoby to dostosowania taboru. Teoretycznie mógłby nawet realizować dostawy ropy dla Możejek. Te od czasu kupna przez Orlen nie są możliwe przez rzekomo uszkodzony ropociąg z Rosji. W tej sprawie PKP Cargo nie chce się jednak wypowiadać. Sprawa jest delikatna. Nie jest tajemnicą, że spółka jest bardzo zainteresowana wejściem w sektor petrochemiczny. Na razie Orlen realizuje dostawy do Możejek za pomocą kolejowej spółki córki, tzn. na terenie Polski, bo dalej składy przejmują Litwini. Na dodatek litewski przewoźnik dyktuje tak wysokie stawki, że przerób surowca przestaje się opłacać. – Nie rozważamy możliwości pozyskania certyfikatu na szeroki tor na Litwie. Spółka umacnia się w obszarach, w których ma silne kompetencje logistyczne. Skupiamy się przede wszystkim na możliwościach biznesowych, jakie niosą za sobą posiadane już przez nas pozwolenia – mówi DGP Jacek Neska.

Szansą na kolejowy boom transportowy między Polską i Litwą ma być budowa Rail Baltica. Trasa łącząca zachodnią Europę przez Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię z Finlandią jest w planach, ale nie wiadomo, kiedy powstanie.

Według najnowszych danych w ciągu pierwszych pięciu miesięcy roku spółka PKP Cargo przewiozła za granicą prawie milion ton (o 6 proc. więcej niż planowano). To jednak znacznie mniej niż 5 proc. wszystkich przetransportowanych przez nią towarów. Największy udział w przychodach od zagranicznych klientów zewnętrznych mają firmy z Niemiec (31 proc.), Czech (18 proc.) i Słowacji (12 proc.).

Certyfikaty z Litwy i Holandii

Litewski certyfikat jest drugim uzyskanym za granicą w tym roku. W marcu spółka dostała zgodę na samodzielny przewóz towarów na terenie Holandii. Tym samym zyskała pełen dostęp do strategicznego obszaru ARA, czyli portów Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia. W Rotterdamie przeładowuje się prawie 40 proc. towarów trafiających drogą morską do Europy.

Pierwszy raz polska spółka wyjechała za granicę w 2010 r. Dzisiaj główne rynki – pod względem masy i liczby pociągów – to Czechy i Słowacja. Ale spółka wozi też towary w Niemczech, Austrii, Belgii i na Węgrzech.

Kiedy w październiku 2013 r. PKP Cargo wchodziło na giełdę, zapowiedziano, że europejskie ambicje będą realizowane dwutorowo: przez zdobywanie certyfikatów dostępowych, ale też przejmowanie przewoźników. Na ewentualne akwizycje spółka bo 900 mln zł nadwyżki finansowej.

– Poszerzanie zasięgu terytorialnego naszych usług wpisuje się w strategię grupy. Budowanie przyczółków PKP Cargo za granicą pozwoli lepiej zagospodarować nasze zasoby i nadal zwiększać dochodowość biznesu – mówi DGP Adam Purwin, prezes PKP Cargo. – Dzisiaj jest za wcześnie, żeby mówić o szczegółach – zastrzega. Nie jest jednak tajemnicą, że chodzi głównie o korytarz Bałtyk – Adriatyk. W grę wchodzi przejmowanie spółek w Czechach i na Słowacji, ale też dalej w kierunku południowym – np. w Rumunii. Na celowniku są też Niemcy. Nie wchodzi jednak w rachubę Deutsche Bahn – przewozowy numer jeden w Europie.

Wbrew obawom kryzys węglowy nie zaszkodził PKP Cargo w I kw. 2014 r. Przy przychodach 1 mld 38 mln zł przewoźnik wypracował 57,5 mln zł zysku netto (rok wcześniej tylko 1,4 mln zł przy analogicznych przychodach).

Kurs giełdowy PKP Cargo zamknął się w piątek na poziomie 71,15 zł. W ciągu trzech miesięcy spadł o prawie 16 proc. Analitycy widzą przyczyny w operacji z połowy czerwca, kiedy PKP sprzedały 17 proc. udziałów w towarowej firmie, w efekcie czego udział spółki matki w akcjonariacie PKP Cargo stopniał do 33 proc. – Na spadek wyceny spółki wpłynęła zwiększona podaż akcji pod koniec czerwca. Przy takim dużym pakiecie akcji część inwestorów dokonywała transakcji krótkoterminowych, od razu sprzedając papiery. To odbiło się na notowaniach – mówi Jarosław Lis, analityk z BPH TFI. Jego zdaniem w przyszłości kurs PKP Cargo będzie się jednak zachowywał lepiej niż rynek.

>>> Czytaj też: Nowy kontrakt dla PKP Cargo od Enei. Trwa transportowa wojna cenowa