I przez cały ten czas w wypowiedziach analityków, maklerów i zarządzających funduszami pojawia się coraz większy znak zapytania. Nie wiemy, ile banków czy państw jeszcze upadnie, ile rządy będą musiały wydać na ratowanie systemów finansowych ani kiedy kryzys najmocniej uderzy w gospodarkę, a przede wszystkim nie wiemy, ile jeszcze stracimy na giełdzie. To bolesna, ale pożyteczna nauczka dla wszystkich, którzy w ubiegłym roku ulegli pokusie szybkiego zarobku na giełdzie. Tym, którzy nie zrazili się jeszcze do inwestowania, można tylko życzyć dystansu do mód, dobrych sprzedawców i dużo cierpliwości przy podejmowaniu decyzji, komu i po co oddają własne pieniądze.