"Decyzja Brytyjczyków nie oznacza, że UE od razu pogrąży się w chaosie i zacznie się rozpadać. Jednak w niektórych krajach, takich jak Dania czy Holandia, są siły polityczne, które też domagają się referendum w sprawie członkostwa w UE. Nie można wykluczyć, że takie referenda się odbędą" - powiedział Freudenstein.
Jego zdaniem po brytyjskim plebiscycie, w którym większość opowiedziała się za wyjściem z UE, można spodziewać się w Europie ostrzejszych konfrontacji między populistami a federalistami, czyli zwolennikami głębszej integracji europejskiej. "Federaliści będą czuć się wzmocnieni po wyjściu Wielkiej Brytanii, przeciwnej pogłębianiu integracji. Jednocześnie jednak wiatru w żagle nabrali populiści, którzy domagają się referendów w swoich krajach" - ocenił Freudenstein.
>>> Czytaj też: Zaczyna się efekt domina. Wilders chce referendum w sprawie członkostwa Holandii w UE
Jego zdaniem liderzy unijni muszą znaleźć "złoty środek" między tymi postawami. "Wydaje się, że hasło +więcej Europy+ nie podoba się obywatelom. Francusko-niemiecka wizja Europy federalnej nie może być wizją na przyszłość. To byłaby najprostsza droga np. do wygrania wyborów prezydenckich we Francji przez (liderkę skrajnie prawicowego i eurosceptycznego Frontu Narodowego - PAP) Marine Le Pen" - ocenił
"Próby tworzenia teraz superpaństwa europejskiego doprowadziłyby do katastrofy - ocenił Freudenstein. - UE musi się zreformować, ale nie we wszystkich dziedzinach potrzebuje wzmocnionej integracji".
Zdaniem eksperta negocjacje w sprawie warunków wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE będą bardzo skomplikowane i mogą potrwać dłużej niż dwa lata, czyli maksymalny czas dozwolony przez traktaty unijne. "Z wypowiedzi brytyjskich polityków wynika, że po wyjściu z UE chcą zachować możliwie największy dostęp do wspólnego rynku, ale są to oczekiwania zbyt wygórowane. UE nie chodzi o ukaranie w jakiś sposób Wielkiej Brytanii, lecz o pokazanie na jej przykładzie, że wychodzenie ze Wspólnoty wcale się nie opłaca" - ocenił Freudenstein.
Z drugiej strony - dodał - Unia nie chce za bardzo utrudniać handlu z Wielką Brytanią. "To dylemat, który trzeba będzie rozstrzygnąć. Trudno przewidzieć, w jakim kierunku potoczą się rozmowy" - powiedział ekspert.
Ocenił on, że autorom kampanii za Brexitem udało się stworzyć "fikcję" na temat UE, która okazała się skuteczna. "Kampania była histerią, że Wielka Brytania jest niewolnikiem, że władzę ma Bruksela, a nie rząd w Londynie - powiedział. - Przykładem jest hasło kampanii, że Brytyjczycy muszą odzyskać kontrolę nad swoimi granicami. Tymczasem każdy wie, że Wielka Brytania, która jest poza strefą Schengen, utrzymuje na swoich granicach ostre kontrole".
Zdaniem Freudensteina zwolennikami Brexitu nie kieruje już "stary antyeuropeizm (byłej konserwatywnej premier) Margaret Thatcher", a raczej silne nastroje skierowane przeciw establishmentowi. "Istnieje poczucie, że za pozostaniem w UE są bogacze, bankierzy i politycy, a zwykli ludzie mogą zyskać tylko na Brexicie" - dodał.
>>> Czytaj też: Perturbacje na rynkach będą krótkotrwałe. Na dłuższą metę Brexit może okazać się korzystny