Inwestycje wpisują się w strategię producentów, którzy chcą uniezależnić się od sprzedaży wyrobów tytoniowych. Coraz więcej krajów ogranicza sprzedaż wyrobów tytoniowych, dlatego przemysł tytoniowy koncentruje się na alternatywnych produktach nikotynowych, takich jak e-papierosy i saszetki nikotynowe. Inwestują również w sektory, które nie mają nic wspólnego z tytoniem i nikotyną, takie jak farmaceutyki.

Inhalatory dla pacjentów z astmą

Cztery największe firmy tytoniowe - Philip Morris International/Altria, British American Tobacco, Japan Tobacco International (JTI) i Imperial Brands - zainwestowały miliardy euro w sektor farmaceutyczny, głównie w leki i terapie, które pomagają w chorobach takich, jak astma i przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), które są wywoływane paleniem - wynika z ustaleń dziennikarzy.

Reklama

„Big Tobacco” koncentruje się głównie na metodach na schorzenia wywołane lub zaostrzone przez palenie, takich jak inhalatory dla pacjentów z astmą i POChP, oraz technologii do domowego monitorowania cukrzycy i dolegliwości serca oraz leczenia uzależnień.

„Spośród prawie dziewięćdziesięciu zbadanych przez nas produktów medycznych około połowa była przeznaczona do leczenia chorób powszechnych wśród palaczy, takich jak astma, POChP, miażdżyca tętnic, zawały serca, rak i cukrzyca” - czytamy w tekście opublikowanym w „Dutch Journal of Medicine”. Magazyn informuje m.in., że firma Japan Tobacco International opracowała leki na choroby skóry, takie jak łuszczyca i egzema atopowa, na które palenie ma wpływ.

Klienci płacą dwa razy

Dzięki inwestycjom w leki i urządzenia medyczne „Big Tobacco” nawiązuje bliskie więzi z największymi firmami farmaceutycznymi. „AstraZeneca posiada licencję JTI na opracowanie immunoterapii przeciwnowotworowej. A Grupa Vectura, którą kupił Philip Morris, podaje na swojej stronie internetowej, że ma powiązania z GlaxoSmithKline, Bayerem i Novartisem” – wyliczają autorzy tekstu.

Zdaniem dziennikarzy przemysł tytoniowy w nieetyczny sposób kreuje rynek zbytu, albowiem obciąża swoich klientów dwukrotnie: pierwszy raz, gdy muszą oni zapłacić po papierosy, i drugi raz, gdy zaopatrują się w lekarstwa.

Firmy tytoniowe nadal sprzedają swoje produkty na dużą skalę w Azji i Afryce, które wciąż są dla nich rynkami wzrostowymi. „Afryka spodziewa się nawet największego wzrostu liczby palaczy na świecie, z 15,8 proc. w 2010 roku do 21,9 proc. w 2030 roku” – czytamy w artykule.

„Trzeba wprowadzić przepisy, które uniemożliwią tego typu inwestycje” – twierdzi profesor Frits Franssen, pulmonolog w Uniwersyteckim Centrum Medycznym w Maastricht w rozmowie wyemitowanej w programie telewizji publicznej „Nieuwsuur”. Nie wierzy on w dobre intencje przemysłu tytoniowego, albowiem, jak podkreśla, ich podstawowa działalność obejmuje sprzedaż produktów, które „powodują zgony ich użytkowników”.

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek