Gdy 10 stycznia ustępujący prezydent Joe Biden nakładał kolejne sankcje, tym razem między innymi na rosyjską „flotę cieni”, w Rosji nie podeszli zbyt poważnie do tego zagrożenia. Wierzono, że zaufani odbiorcy pozostaną wierni rosyjskiemu dostawcy. Coś chyba jednak nie zagrało jak trzeba.

W Rosji coś się posypało. Zaczyna brakować pieniędzy

O alarmujących danych, jakie zaczęły napływać z rosyjskiego rynku ropy naftowej napisała „Nowa Izwiestja”, wyliczając aż trzy klęski, jakie w ostatnich dniach spadły na Rosję. Pierwszą okazał się dramatyczny spadek dostaw ropy naftowej z portu Ust-Ługa w Zatoce Fińskiej, który w styczniu wyniósł aż 40 proc.

„Jeszcze w grudniu zintegrowane pionowo koncerny naftowe wyeksportowały 2,4 mln ton ropy naftowej , czyli już o 600 tys. ton mniej niż średniorocznie. Styczeń okazał się jednak znacznie gorszy. Według wyników miesiąca na tankowce zostanie załadowanych zaledwie 1,5 mln ton” – podaje gazeta.

Ale to był dopiero początek. Niepokój zaczęli wyrażać też właściciele tankowców „floty cieni”, których coraz większa liczba oczekuje na rozładunek w okolicach chińskich i indyjskich portów. Kraje te, obawiając się amerykańskich sankcji, wstrzymały ich przyjmowanie i w wielu przypadkach konieczne stało się przeładowywanie ropy na statki, które nie znalazły się na sankcyjnej liście.

180 statków znajdujących się na liście sankcyjnej oczekuje na rozładunek w portach Indii i Chin. Reszta zwiększa fracht. Według tej samej agencji koszt transportu tankowcami nieobjętymi amerykańskimi sankcjami wzrósł o kilka milionów dolarów za rejs(…). W związku z tym wolumen sprzedawanych surowców zostanie zmniejszony o jedną trzecią do czasu, aż sprzedawcy rozwiążą problem tankowców objętych sankcjami – informuje rosyjska gazeta.

Rosyjski problem z Chinami i Indiami

Kolejny cios w rosyjski handel ropą naftową dotyczyć może Chińczyków i Hindusów, których w Rosji traktowano jako pewnych odbiorców czarnego złota, zastępujących „zbuntowany” Zachód. Do tej pory jednak ani chińscy, ani indyjscy odbiorcy nie otrzymali rosyjskiego planu dostaw na marzec 2025 r.

„Od marca 2025 r. handel z Indiami i Chinami może zostać całkowicie wstrzymany, pisze telegramowy kanał Oil and Capital(…). Aby nie pozostać bez surowców dla swoich rafinerii, właściciele będą zmuszeni zamawiać towary z innych krajów, na przykład Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a nawet Ameryki” – donosi Nowa Izwjestja

Pytani przez gazetę rosyjscy eksperci obawiają się, że w lutym sytuacja może się jeszcze pogorszyć, a widząc, iż tropem decyzji Joe Bidena podąża też Donald Trump, w rosyjskich rozważaniach pojawia się obawa, czy nie rozpocznie on czasem wojny handlowej. Na razie jeszcze do tego nie doszło, jednak sugestie amerykańskiego prezydenta, który w rozmowie z władzami Arabii Sudyjskiej opowiadał się za obniżeniem cen ropy naftowej, dają Rosjanom powody do obaw. Póki co są jednak pewni swego i pocieszają się faktem, że bez Rosji światowa gospodarka dostanie zadyszki.

- Nie mam jeszcze jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Trump rzeczywiście jest gotowy rozpocząć wojnę handlową, w zasadzie nie tylko z Rosją, ale z Rosją i jej partnerami handlowymi. Te beczki ropy są nadal potrzebne. Nie mogą obecnie znaleźć na rynku światowym alternatywy dla rosyjskiej ropy i produktów naftowych. Nie istnieje w takim wolumenie. Tylko jeśli uda się osiągnąć porozumienie w sprawie wzmocnienia OPEC+, nastąpi nowa wojna cenowa. Ale tego jeszcze nie widać na horyzoncie – powiedział w rozmowie z NI Stanislav Mitrachowicz, ekspert Narodowej Fundacji Bezpieczeństwa Energetycznego i Uniwersytetu Finansowego w Rosji.