Parlament Europejski nie chce się zgodzić na perspektywę budżetową na lata 2014–2020 w kształcie wynegocjowanym na niedawnym szczycie. Z których postulatów nie zamierzają państwo rezygnować?
Mamy olbrzymi deficyt w tegorocznym budżecie. Jeśli nie zostanie on sfinansowany do początku jesieni, nie będziemy mieli pieniędzy na opłacenie rachunków. To się już raz zdarzyło, w październiku 2012 r. komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski narzekał w rozmowie ze mną, że zabrakło mu pieniędzy, i musieliśmy stoczyć ogromny bój o to, aby chociaż częściowo, w 2/3 pokryć tę dziurę. Tym razem ja i 506 moich kolegów europosłów nie zamierzamy się zgodzić na powtórkę błędów popełnianych na poziomie narodowym, które doprowadziły państwa do stanu permanentnego, strukturalnego deficytu. Dlatego natychmiast musimy znaleźć kompromis prowadzący do zbilansowania budżetu.
Na razie macie do czynienia z silną brytyjsko-holenderską opozycją.
Reklama
Ale i PE prezentuje silną pozycję. Europa polega na demokracji, a rolą europarlamentu jest czuwanie nad przestrzeganiem zasad. Londyn zawsze oskarża Europę, że ta wydaje zbyt dużo pieniędzy. Tymczasem teraz najpierw sam zdecydował, że powinniśmy je wydać, a potem nie chce się zgodzić na wykonanie tej decyzji. W ten sposób wpędza nas w długi. Być może Brytyjczykom nie przeszkadza dług, sami mają jeden z wyższych w Europie, ale w przypadku Unii Europejskiej jest to po prostu zabronione.
Parlamentowi nie chodzi jednak jedynie o pieniądze, ale i o uelastycznienie zasad ich wydawania. W uchwale domagacie się też wprowadzenia bezpośredniego podatku od transakcji finansowych.
Uelastycznienie podziału pieniędzy między lata i kategorie jest pomysłem rozsądnym. Jeśli ktoś pali papierosy i przychodzą trudne czasy, rezygnuje z palenia. Na tym polega elastyczność. Szefowie państw oraz rządów zablokowali ten pomysł. Podobnie jak zablokowali pomysł o unijnym podatku od transakcji finansowych. Nie zaakceptowali niczego, o co prosił PE.
Z czym więc przyjeżdża pan do Polski?
W rozmowach z marszałek Ewą Kopacz i premierem Donaldem Tuskiem powtórzyłem, że PE jest w pełni gotowy do rozmów. Oczekujemy tego od Rady UE na poziomie ministrów finansów. W Radzie jednak Brytyjczycy i Holendrzy wsparci przez Francuzów i Niemców skorzystali z mniejszości blokującej, odmawiając jakichkolwiek rokowań. Moja prośba do Donalda Tuska: niech pan użyje swoich wpływów, by ułatwić rozpoczęcie negocjacji. Bez tego nie będziemy mieli ani zasypanego deficytu na ten rok, ani kompromisu w sprawie perspektywy budżetowej.
Czyli szuka pan sojusznika do przełamania blokady?
Tak, to dobry opis sytuacji. Sądzę, że Donald Tusk jest silnym i wpływowym przywódcą oraz zdaje sobie sprawę, że brak kompromisu byłby złą wiadomością także dla Polski.
Zmieńmy temat. Kilka dni temu kanclerz Angela Merkel stwierdziła, że nie wierzy w możliwość szybkiego podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Jakie jest pana zdanie?
Musimy zrobić wszystko, aby utrzymać Ukrainę na szlaku do Europy. Wszyscy widzimy, że w całym regionie od Ukrainy po Azję Środkową trwa walka o wpływy. Możemy nie być zachwyceni prezydentem Janukowyczem, ale jedno jest pewne: nie zamierza on jednoczyć się z Rosją. Dlatego przedłużenie do grudnia misji Aleksandra Kwaśniewskiego i jednego z moich poprzedników, Pata Coxa, którzy zajmują się m.in. uwięzioną premier Julią Tymoszenko, to dobra wiadomość. Traktuję niedawne wypuszczenie z więzienia Jurija Łucenki (były szef MSW – red.) jako krok we właściwą stronę. Uważam, że trzeba z Kijowem rozmawiać.
Na początku roku komisarz Sztefan Fuele przedstawił Ukrainie warunki, których spełnienie miałoby umożliwić podpisanie umowy. Kijów wypełnia te warunki?
Częściowo tak, częściowo nie. Negocjacje to zawsze proces. Umowa, o której mówimy, to bardzo złożony projekt. Problem nie polega na wypełnieniu tego czy innego kryterium, chodzi o zasady i o to, czy możemy zagwarantować utrzymanie Ukrainy w charakterze naszego sojusznika. To kluczowe państwo w tym regionie. Nie spełnia może wszystkich warunków, ale pamiętajmy, że zdecydowała się na mniej więcej zachodni model rozwoju.
ikona lupy />
Spotkanie Martina Schulza z Donaldem Tuskiem, 19 kwietnia 2013, źródło: materiały prasowe PE / Media / Bartek Wrzesniowski