Co ciekawe, kiedy ekonomiści akademiccy zgadzają się ze sobą w jakiejś istotnej kwestii, reszta świata często ignoruje ich wnioski – pisze Renaud Foucart, starszy wykładowca ekonomii ze Szkoły Zarządzania Uniwersytetu w Lancaster na łamach serwisu The Conversation. Czy te wnioski są zbyt sprzeczne z intuicją, zbyt niepraktyczne, czy może chodzi tu o jeszcze coś innego? Oto pięć przykładów, które podaje Foucart.

1. Gwarancja najniższej ceny oznacza, że w końcu zapłacisz za dużo

Sprzedawcy cały czas składają tego rodzaju zobowiązania cenowe: jeśli znajdziesz ten produkt taniej gdzie indziej, dopasujemy cenę. Jednak choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że takie gwarancje są korzystne dla konsumentów, dziesiątki lat dowodów – od sprzedawców opon po sklepy spożywcze – pokazują, że są one przede wszystkim subtelnym sposobem zmowy detalistów w celu utrzymania wysokich cen.

Kiedy detalista oferuje niską cenę, robi to głównie po to, by przyciągnąć konsumentów, ponieważ jest tańszy niż jego konkurenci. Jednak zobowiązując się do przestrzegania cen, za każdym razem, gdy konkurent oferuje zniżkę, klienci wiedzą, że mogą przyjść do innego sklepu i skorzystać z tej samej ceny. Konkurent nie ma więc nic do zyskania, oferując zniżkę, a ceny pozostają wysokie. Zmowa cenowa konkurentów jest niezgodna z prawem, a jednak wyrównywanie cen działa tak samo i jest legalne.

2. Dotacje mieszkaniowe przyznawane lokatorom często przynoszą korzyści właścicielom mieszkań

Jedną z pierwszych zasad, których uczy się student ekonomii, jest to, że osoby otrzymujące subsydia niekoniecznie są tymi, które z nich korzystają. Na przykład, w badaniu przeprowadzonym we Francji w 2006 roku stwierdzono, że właściciele nieruchomości zgarniają ponad trzy czwarte dotacji mieszkaniowych przyznawanych najemcom. Wynikało to z faktu, że dopłaty te motywowały rodziny do przeprowadzki do większych domów, a studentów z tych rodzin do wcześniejszego usamodzielnienia się. Jako że liczba domów na rynku pozostawała w miarę stała, głównym skutkiem tego dodatkowego popytu był wzrost cen wynajmu zarówno większych domów, jak i mieszkań studenckich – w ten sposób pieniądze podatników trafiły do tych, którzy najmniej ich potrzebowali.

Można to porównać to z badaniem skutków cięć w zasiłkach mieszkaniowych w Wielkiej Brytanii w latach 2011-12. Gospodarstwa domowe wynajmujące większe domy (odwrotnie niż miało to miejsce we Francji) domagały się mniejszych, co spowodowało spadek cen i najbardziej dotknęło wynajmujących. Z drugiej strony, najbiedniejsze gospodarstwa domowe mieszkały już w wynajmowanych mieszkaniach, które były zbyt małe w stosunku do ich potrzeb, więc nie mogły realistycznie przenieść się do czegoś mniejszego. Z tego powodu nie miały one innego wyboru, jak tylko same zaabsorbować cięcia świadczeń.

Zarówno w przykładzie francuskim, jak i brytyjskim, zamiast dopłat do mieszkań rząd powinien był po prostu dać najemcom pieniądze i pozwolić im zdecydować, co z nimi zrobić. W ten sposób ludzie wybieraliby najbardziej odpowiednie zakwaterowanie, a resztę przeznaczaliby na inne cele, takie jak lepsze jedzenie, edukacja czy opieka zdrowotna.

3. Obawy związane z kosztami utrzymania nie są uzasadnionym powodem, by nie opodatkować zanieczyszczeń

Ceny gazu i paliwa gwałtownie wzrosły po inwazji Rosji na Ukrainę. Zmotoryzowani muszą płacić znacznie więcej za tankowanie, a wiele gospodarstw domowych boryka się z rachunkami za prąd. Aby walczyć z tym kryzysem, kraje europejskie, takie jak Francja, oferują konsumentom rabaty na paliwo. Pomaga to ludziom, ale jest to również dobra wiadomość dla dostawców energii. W wielu przypadkach dostawcą jest Rosja, a więc zasila to bezpośrednio budżet wojskowy Władimira Putina i nie przyczynia się w żaden sposób do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla.

Większość ekonomistów zamiast tego nałożyłaby nowe cła na rosyjską ropę, aby wycenić koszty finansowania wojny i skłonić firmy i konsumentów do przestawienia się na inne źródła energii, kiedy tylko jest to możliwe. Dochody uzyskane z ceł można następnie przeznaczyć na bezpośrednią pomoc ludziom – czy to poprzez obniżenie innych podatków, czy też poprzez finansowanie ubezpieczeń społecznych. Tymczasem np. w Wielkiej Brytanii mamy do czynienia z sytuacją dokładnie odwrotną. Konsumenci muszą płacić wyższe składki na ubezpieczenie społeczne, podczas gdy opłaty paliwowe są obniżane.

4. Politycy są często bardziej wiarygodni, gdy delegują zadania

Aby przekonać ludzi do tego, by zaufali, że coś zrobimy, należy pozbawić się możliwości zmiany zdania w późniejszym czasie. Dlatego właśnie banki centralne są niezależne od rządów: aby inwestorzy wierzyli, że nie manipulują one stopami procentowymi dla korzyści wyborczych.

Jednak w większości spraw rządy niechętnie przekazują podejmowanie decyzji niezależnym instytucjom. Na przykład we Francji w latach 2009-2017 rządy kilku państw wydały miliardy euro na infrastrukturę potrzebną do wprowadzenia podatku od transportu ciężarowego, po czym całkowicie wycofały się z tego w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie. Gdyby wdrożenie tego podatku zostało powierzone niezależnej agencji, do tej klapy nigdy by nie doszło.

Innym przykładem jest Wielka Brytania, która niedawno uruchomiła fundusz wspólnego dobrobytu, mający zastąpić fundusze przydzielane przez UE najbiedniejszym regionom. Nowy system jest znacznie bardziej scentralizowany niż poprzednio i trudno przewidzieć, w jakim stopniu poprzednie fundusze zostaną uzupełnione. Scentralizowane fundusze rozwoju regionalnego mogą być również podatne na faworyzowanie i patronat polityczny, co w Wielkiej Brytanii zmniejszyłoby wiarygodność rządu w jego planach „wyrównywania poziomu” kraju.

5. Inwestorzy nieustannie pokonujący rynek prawdopodobnie robią coś nielegalnego

Nie istnieje magiczna formuła pozwalająca przewidzieć krótkoterminowe zmiany wartości aktywów finansowych. Niektóre inwestycje zwracają więcej pieniędzy niż inne, a bańki finansowe z pewnością istnieją, ale każdy, kto prosi o zaufanie, że w dłuższej perspektywie zarobi więcej pieniędzy niż rynek, albo kłamie, albo wie coś, czego nie wie reszta świata.

Jeśli jest to drugie, to insider trading. Jest to nielegalne, ale nadal się zdarza. Na przykład podczas kryzysu finansowego w 2008 roku powiązani politycznie inwestorzy, którzy wiedzieli, gdzie rząd będzie interweniował, zarobili znacznie więcej pieniędzy niż inni. Opowieści o geniuszach finansowych mogą być o wiele bardziej pociągające niż tego typu realia, ale to nie znaczy, że są prawdziwe.