Marzy się nam zmiana ogromna, systemowa. Weszliśmy do domów w czasach neoliberalizmu, chcemy z nich wyjść na świat redystrybucji. Być może zmiana nadejdzie. Ale jeśli tak się stanie, będzie wyglądać inaczej, niż tego pragnęliśmy.
Jesteśmy zamknięci. Zamknięci w domach w Konstancinie, w M2 na Ursynowie, w kamienicach w Łodzi, oficynach w Wałbrzychu, apartamentach z widokiem na Central Park, mieszkankach z widokiem na studnię w Rzymie, w slumsach w New Delhi. Zamknięci z dziewczyną, mężem; z dziećmi, jednym, dwójką, trójką; zamknięci z psem, kotem, dwoma, pięcioma i chomikiem; jesteśmy zamknięci sami. Jakże zróżnicowana jest nasza armia zamkniętych. Wręcz prosimy się o grupowe zdjęcie do broszury reklamującej Ziemię – czarni, biali, brązowi, grubi, chudzi, biedni i bogaci. Niestety, zdjęcie musi poczekać; nie możemy chwilowo opuścić domów. Jedno, co możemy, to śnić – i wielu z nas śni. Nie możemy działać, ale śnimy z rozmachem. O Wielkiej Rewolucji, która nastąpi, kiedy nas wypuszczą.
Co to za rewolucja? Ogromna, systemowa. Lewicowa, antykapitalistyczna. Weszliśmy do domów w czasach triumfującego neoliberalizmu, szalonych nierówności społecznych, globalizacji, która zdziczała oraz osobistej alienacji od pracy i od naszych wspólnot; chcemy z nich wyjść na świat redystrybucji, podatku majątkowego, zdrowego lokalizmu, sprawnych usług publicznych i głębszych relacji międzyludzkich – a kto wie, może i ekologicznej równowagi.