Pod koniec czerwca 2023 r. Rada Europejska określiła nową strategię wobec Chin, która ma się skupiać na zmniejszeniu ryzyka (de-risking), a nie na odprzężeniu (decoupling) gospodarki UE od chińskiej. W lipcu podobny dokument opublikował rząd Niemiec. To echo tzw. Deklaracji Wersalskiej z 11 marca 2022 r., kiedy po wybuchu wojny w Ukrainie UE zadeklarowała zmniejszanie strategicznych zależności we wrażliwych obszarach, takich jak surowce krytyczne, półprzewodniki, zdrowie, technologie cyfrowe i żywność. W kontekście Chin ograniczenie oznaczać ma zmniejszenie zależności od chińskiego importu, biorąc również pod uwagę kontekst zielonej transformacji w UE, bo Państwo Środka jest kluczowym dostawcą urządzeń (np. panele PV, baterie) i materiałów (pierwiastki ziem rzadkich) niezbędnych do jej dokonania.

Nowe podejście nie wynika tylko z przyczyn politycznych, jest także pochodną doświadczeń związanych z zaburzeniami łańcuchów dostaw w czasie pandemii. Dowodem na to, że państwa UE traktują w dalszym ciągu Chiny jako ważnego partnera gospodarczego były jednak wizyty prezydenta Francji, Niemiec i przewodniczącej Komisji Europejskiej w Pekinie. Przywódcy europejscy zadeklarowali wtedy, że „UE i Chiny mają wspólne interesy i cele w zakresie przejścia na czyste źródła energii”, a prezydent Macron podpisał szereg nowych porozumień o współpracy.

Znaczenie Chin dla unijnej gospodarki jest znaczące i ciągle rośnie. Obok USA i Wlk. Brytanii to najważniejszy partner UE.

Reklama

Rosnąca nierównowaga

Znaczenie Chin dla unijnej gospodarki jest znaczące i ciągle rośnie. Obok USA i Wlk. Brytanii to najważniejszy partner UE. Dla wzajemnej wymiany handlowej 2022 r. był rekordowy. Chiński udział w europejskim imporcie towarów przekroczył 20 proc., a wywóz do Chin stanowił 9 proc. europejskiego eksportu – wynika z danych Eurostatu. Państwa UE poza Irlandią mają trwały deficyt handlowy w wymianie z Chinami, a największy w 2022 r. miały Niderlandy (120 mld euro), Włochy (41 mld), Polska (34,6 mld) i Hiszpania (34 mld). Największymi importerami były: Niderlandy (138 mld), Niemcy (130 mld) i Włochy (57,5 mld). Udział Chin w ich poza unijnej wymianie był jednak największy dla Czech (48 proc.), Polski (28,7 proc.), Niderlandów (26,4), Danii (25,6 proc.) i Węgier (25,4 proc.).

Łącznie chiński eksport przekroczył 600 mld euro, a import z krajów UE 220 mld euro. Kluczowymi eksporterami do Chin były natomiast Niemcy (107 mld euro), Francja (23 mld) i Niderlandy (18,7 mld). Głównymi pozycjami unijnego wywozu były samochody i pojazdy silnikowe (24 mld euro), elektroniczne lampy, zawory i artykuły pokrewne (12 mld), części samochodowe (10,5 mld) i leki (10 mld euro). Największą ekspozycję na Chiny, mierzoną udziałem wartości eksportu i przychodów filii firm narodowych w krajowym PKB, mają Niemcy, których prawie jedna dziesiąta PKB jest zależna od rynku chińskiego, Niderlandy – prawie 6 proc., a następnie Francja, Włochy i Hiszpania – wynika z analizy Economist Intelligence Unit.

Sprzęt telekomunikacyjny i maszyny do automatycznego przetwarzania danych pozostały dwoma najczęściej importowanymi kategoriami towarów z Chin w 2022 r., oba z nieco wyższymi wartościami niż rok wcześniej. Znacznie większe wzrosty odnotowano w przypadku maszyn i urządzeń elektrycznych oraz lamp elektronowych, zaworów i artykułów pokrewnych. Zdecydowanie największy wzrost odnotowano jednak w przypadku związków organiczno-nieorganicznych stosowanych jako katalizatory w wielu reakcjach chemicznych, których przywóz wzrósł z 6,8 mld euro w 2021 r. do 28,6 mld euro w 2022 r. Warto też zwrócić uwagę, że ponad połowa unijnego importu produktów high-tech z krajów spoza UE pochodziła w 2022 r. z Chin (180 mld euro), gdy wartość importu z USA wyniosła 90 mld euro.

Od paru lat spada wartość chińskich inwestycji bezpośrednich w Europie. W 2022 r. opiewały one zaledwie na 7,9 mld euro (UE + Wlk. Brytania), co oznaczało wynik o 22 proc. gorszy niż wcześniej 2021 r. Były to głównie przedsięwzięcia o charakterze greenfield związane z produkcją baterii. Rekordowym dla chińskich inwestorów był natomiast 2017 r., gdy inwestycje osiągnęły wartość 55 mld euro. Obecny, spadkowy trend, to nie tylko specyfika europejska, gdyż chińskie inwestycje zagraniczne maleją na świecie już od kilku lat, co jest pochodną covidowego załamania produkcji w Chinach i spadku popytu na całym świecie.

W ciągu ostatnich 22 lat chińskie firmy najwięcej zainwestowały w Wielkiej Brytanii (81,4 mld euro, w Niemczech – 32 mld, Francji 17 mld i we Włoszech – 13 mld dol.), na co wskazuje serwis Statista. Wiele państw europejskich z powodów bezpieczeństwa ekonomicznego coraz mniej przychylnym okiem spogląda jednak na chiński kapitał. Według raportu Merics i Rhodium Group, co najmniej 10 z 16 transakcji inwestycyjnych podjętych w 2022 r. przez chińskie podmioty z sektorów technologicznego i infrastrukturalnego zostało anulowanych z powodu sprzeciwu władz Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch i Danii. I tak pod koniec 2022 r. niemiecki rząd wstrzymał sprzedaż fabryki półprzewodników należącej do Elmos Semiconductor, szwedzkiej filii chińskiej firmy elektronicznej, a władze brytyjskie nakazały wycofanie się ze sprzedaży Chińczykom walijskiej firmy Nexperia.

Krytyczne zależności

Unia Europejska uznaje za krytyczną swoją zależność od Chin w zakresie półprzewodników, baterii i minerałów ziem rzadkich.

Unia Europejska uznaje za krytyczną swoją zależność od Chin w zakresie półprzewodników, baterii i minerałów ziem rzadkich.

Ze względów geopolitycznych związanych z Tajwanem (65 proc. światowej produkcji) ważna jest też dywersyfikacja źródeł najbardziej zaawansowanych chipów, których to państwo jest głównym światowym dostawcą. W kwietniu Parlament Europejski i Rada Ministrów UE porozumiały się w sprawie wniosku Komisji Europejskiej dotyczącego unijnej ustawy o półprzewodnikach (EU Chip Act), której celem jest podwojenie udziału w światowym rynku chipów do 2030 r. do 20 proc. oraz lokalizacji produkcji najbardziej zaawansowanych i energooszczędnych półprzewodników w Europie, na co Komisja Europejska przeznacza 43 mld euro. Jeszcze przed uchwaleniem ustawy UE zapowiedziała mobilizację ponad 100 mld euro kapitału publicznego i prywatnego na inwestycje w branżę półprzewodników, a amerykański Intel ponad rok temu zdecydował o budowie najnowocześniejszej fabryki w Niemczech, a niedawno także w Polsce.

W EU funkcjonuje już kilku kluczowych producentów półprzewodników, jednak firmą, która dostarcza litograficznej technologii do ich wytwarzania jest holenderski ASML, który porozumiał się z władzami USA w sprawie ograniczenia eksportu tego sprzętu do Chin. Pokrewną do półprzewodników kwestią jest też import płytek obwodów drukowanych (PCB), niezbędnych do łączenia podzespołów elektronicznych, w tym chipów. W tym względzie też występuje wysoka zależność Europy od Chin, bo ostatnie dostępne dane z 2020 r. wskazują, że 65 proc. ich przywozu pochodziło właśnie z tego państwa, przy zaspokajaniu tylko 30 proc. własnego popytu produkcją wewnątrz unijną.

Przedmiotem europejskiej polityki niezależności od Chin stały się też starania dotyczące produkcji baterii litowo-jonowych, co jest krytyczne zważywszy na unijne cele zielonej transformacji i wprowadzenia zakazu sprzedaży samochodów spalinowych w 2035 r. Raport sporządzony przez ekologiczną organizację pozarządową Transport&Environment, wskazuje, że UE jest na dobrej drodze do wyprodukowania wystarczającej liczby ogniw litowo-jonowych do 2027 r., aby zaspokoić popyt i odciąć część chińskich łańcuchów dostaw. Analiza przewiduje też, że zależność Europy od Chin w zakresie rafinacji i przetwarzania metali akumulatorowych może również spaść, a ponad 50 proc. zapotrzebowania Europy na rafinowany lit może pochodzić z projektów europejskich do końca dekady. Obecnie w Europie nie ma rafinerii litu, a około 90 proc. światowego przetwarzania tego metalu odbywa się we wschodniej Azji. Projekty rafineryjne realizowane w Niemczech i Francji polepszą zatem perspektywy Starego Kontynentu w tym zakresie, a planowane przepisy UE dotyczące surowców krytycznych mają na celu zapewnienie, że spełniają one wysokie normy środowiskowe. Jednym ze startupów, który zamierza w 2026 r. rozpocząć wielkoskalową produkcję baterii przy wykorzystaniu mniejszej ilości surowców krytycznych jest francuski Olenergies. Firma opracowuje akumulatory litowo-żelazowo-fosforanowe (LFP), bez kobaltu i manganu, służące do masowego magazynowania energii odnawialnej lub do zasilania centrów danych. Akumulatory jednak są mniej wydajne, choć bardziej przyjazne dla środowiska. Ich istotną wadą może być jednak koszt o 20 proc. wyższy niż ogniw importowanych z Chin.

Aby wzmocnić autonomię państw Unii w zakresie kluczowych materiałów służących do realizacji zielonej transformacji Komisja Europejska w marcu przyjęła Critical Raw Material Act. Dzięki implementacji tej ustawy Unia ma być bardziej samowystarczalna w wydobywaniu, przetwarzaniu i recyklingu 34 metali i minerałów krytycznych, aby chronić region przed skutkami rosnącej międzynarodowej konkurencji o te zasoby. Wymagałoby to od UE zwiększenia produkcji krajowej, a także ograniczenia pozyskiwania minerałów krytycznych z krajów trzecich do 2030 r. Istotnym krokiem na tej drodze może być odkrycie w styczniu 2023 r. w szwedzkiej Kirunie przez firmę LKAB złoża zawierającego około miliona ton metali ziem rzadkich. Podobne złoża istnieją w Finlandii i Portugalii, choć nie jest pewne, czy w świetle tamtejszego prawa będą mogły podlegać eksploatacji.

Na razie jednak zależność przemysłu europejskiego od importu, głównie z Chin, jest bardzo wysoka. W przypadku wielu pierwiastków ziem rzadkich stanowi to 70–95 proc. Jeśli chodzi o lit to wynosi 79 proc., magnez – 97 proc., gal – 71 proc., a wanad – 62 proc. To kluczowe materiały dla przemysłu elektronicznego, energii odnawialnej, w tym wiatrowej i solarnej oraz produkcji baterii. Chiny wytwarzają na przykład 45 proc. światowego polikrzemu niezbędnego do produkcji paneli fotowoltaicznych, których 80 proc. w Europie pochodzi właśnie z Chin.

Na razie jednak zależność przemysłu europejskiego od importu, głównie z Chin, jest bardzo wysoka. W przypadku wielu pierwiastków ziem rzadkich stanowi to 70–95 proc.

Zgodnie z przyjętą ustawą, co najmniej 10 proc. rocznego zużycia wydobywanych minerałów strategicznych w UE musi pochodzić ze źródeł krajowych, 40 proc. przetworzonych materiałów strategicznych i 15 proc. materiałów strategicznych pochodzących z recyklingu również musi pochodzić z produkcji krajowej. Ponadto UE dąży do dywersyfikacji swoich światowych dostaw minerałów, tak aby nie więcej niż 65 proc. jej rocznego zużycia każdego strategicznego surowca – na dowolnym etapie przetwarzania – pochodziło z jednego państwa trzeciego. Realizacja tych planów, w stosunkowo krótkim czasie może się okazać bardzo trudna, bo nie uwzględnia chociażby innych przepisów związanych z monitorowaniem łańcucha dostaw oraz wymogów środowiskowych i społecznych (ESG), czyli czy np. minerały zostały wydobyte w sposób odpowiedzialny. Rozwiązania te z pewnością przełożą się na koszty. A Chiny już wykorzystują zależność Zachodu od ich minerałów. O początku lipca zarządziły licencjonowanie wywozu galu i germanu w odpowiedzi na obowiązujące od września ograniczenia sprzedaży maszyn litograficznych wprowadzone przez USA, Japonię i Niderlandy.

Nowe wyzwania

Zmniejszenie zależności UE od Chin będzie więc skomplikowane i z pewnością przyniesie nowe wyzwania, a Państwo Środka tak łatwo nie zrezygnuje z europejskiego rynku. Wskazuje na to nowy problem jakim jest dynamicznie rosnący eksport samochodów elektrycznych na rynek UE. Chińscy wytwórcy chcą być silnym graczem w tej dziedzinie, gdyż za 12 lat sprzedaż nowych samochodów spalinowych nie będzie możliwa. Można wręcz mówić o nowej ekspansji Chin w tym zakresie. Według agencji S&P eksport samochodów z Państwa Środka jest nadal niewielki, stanowiąc około 3,5 proc. sprzedaży samochodów w Europie w 2022 r. Ale organizacja Transport&Environment szacuje, że chińskie firmy mogą przejąć od 9 do 18 proc. rynku samochodów elektrycznych do 2025 r. Potwierdzają to prognozy firmy konsultingowej PwC, bo mówią o 15 proc. udziale w rynku w tym samym czasie, kiedy Chiny mają eksportować do UE 800 tys. aut elektrycznych rocznie, przy czym 41 proc. będzie pojazdami zachodnich marek zlokalizowanych w ChRL. „To duże zagrożenie dla rodzimych producentów, gdyż chińscy mają nad nimi 25 proc. przewagę kosztową” – twierdzi Carlos Tavares, prezes koncernu Stellantis.

Chińscy wytwórcy pojazdów elektrycznych w ostatnich latach znacznie podnieśli swoją reputacją z uwagi na doświadczenie, które zdobyli na rodzimym rynku. W 2022 r. zarejestrowano tam 5,4 mln pojazdów z napędem elektrycznym na baterie – dwie trzecie całkowitej liczby takich pojazdów na świecie! Kontrolują również około 76 proc. światowych mocy produkcyjnych ogniw akumulatorowych i mają dużą kontrolę nad surowcami używanymi do ich produkcji. Chińskie firmy, które wyeksportowały w 2022 r. prawie milion elektryków, mają przewagę w postaci dużych korzyści i wyższych kompetencji w zakresie produkcji akumulatorów litowo-jonowych oraz systemów modułowych do nich, co wpływa na wspomnianą konkurencyjność cenową sprzedawanych pojazdów. Rynek unijny słabo też broni 10 proc. stawka celna, gdy w USA to średnio 27,5 proc. Unii Europejskiej trudno będzie jednak zaostrzyć politykę celną wobec chińskich eksporterów, gdyż mogłoby to wywołać retorsje w postaci ograniczeń eksportu metali niezbędnych dla europejskiego sektora samochodów elektrycznych. Europie, trudno więc będzie się uwolnić od Chin i to nie tylko w tym aspekcie!

Mirosław Ciesielski,wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów
ikona lupy />
Obserwator Finansowy - otwarta licencja / obserwatorfinansowy.pl