"Uważam, że Cezary Tomczyk był lepszym szefem klubu parlamentarnego, niż Borys Budka. Natomiast Donald Tusk jako nowy przewodniczący postanowił na nowo poukładać stanowiska i odpowiedzialność. I jako osoba, która jest szefem, i bierze całą odpowiedzialność za partię, ma do tego prawo, i ja to szanuję" - powiedział w czwartek w Polsat News prezydent Warszawy, wiceszef PO Rafał Trzaskowski. Zasugerował też, że starał się przekonać Tuska, by jednak pozostawił Tomczyka na stanowisku.

Dla parlamentarzystów KO słowa te nie są zaskoczeniem, choć mało kto chce je oficjalnie komentować. Tomczyk jest kojarzony z Trzaskowskim, był szefem sztabu jego kampanii prezydenckiej. Deklaracja prezydenta Warszawy jest postrzegana jako forma podziękowania dla byłego już szefa klubu parlamentarnego za wykonaną pracę. Niektórzy wskazują, że Trzaskowski w tej sposób chce też pokazać Tuskowi, że nie jest zadowolony z ograniczania własnych wpływów w partii i klubie. Tak właśnie interpretowana jest bowiem przez niektórych nie tylko zmiana na stanowisku szefa klubu, ale także decyzja zarządu PO o zakazie łączenia funkcji we władzach partii i władzach klubu.

Jednocześnie nikt w PO czy w klubie KO nie kwestionuje prawa nowego przewodniczącego partii Donalda Tuska do desygnowania na szefa klubu tej osoby, którą uznaje za najlepszą. Tym niemniej wśród rozmówców PAP nie ma nikogo, kto by uważał, że Borys Budka jako szef klubu - a był nim od początku kadencji do września ubiegłego roku - był lepszy od Tomczyka. "To był czas, gdy Budka najpierw ubiegał się o władzę w partii, a potem był przewodniczącym PO. Na to wszystko nałożył się wybuch pandemii. Trudno go rzetelnie ocenić" - przyznaje jeden z parlamentarzystów KO.

"Czarek Tomczyk był bardzo dobrym szefem klubu, liczę że Borys dorówna mu lub go prześcignie" - mówi PAP poseł Tomasz Głogowski. "Za pierwszym razem Borys był równocześnie szefem partii, więc siłą rzeczy nie skupiał się na klubie" - zaznaczył.

Reklama

"Szanuję regulamin, a w nim jest napisane, że przewodniczący ma prawo desygnować szefa klubu. Szkoda, że Czarek Tomczyk nie jest już szefem klubu, ale postawił on wysoko poprzeczkę nowemu przewodniczącemu, mam nadzieję, że Borysowi uda się mu dorównać" - powiedział PAP poseł Konrad Frysztak.

"Każdy z nich był inny, ale można jednak sobie wyobrazić lepszego szefa klubu zarówno od jednego, jak i od drugiego" - mówi inny parlamentarzysta KO. "Klub nie funkcjonuje tak, jak powinien funkcjonować" - dodał polityk. Jak zaznaczył, zarówno w czasach kierowania klubem przez Budkę, jak i przez Tomczyka zdarzały się poważne wpadki, np. brak stanowiska politycznego wobec jakiegoś projektu ustawy. Bywało też tak, że bardzo długo nie zwoływano posiedzeń klubu, co było oficjalnie uzasadniane pandemią, choć nie zawsze zasadnie - podkreślił. "Pamiętam z jakimi problemami zwoływano klub, jak Joanna Mucha odeszła do ugrupowania Szymona Hołowni" - mówi parlamentarzysta KO.

Inny zwraca uwagę, że to odejście lubelskiej posłanki do Polski 2050 w styczniu br. uważane jest za jedną z większych porażek Tomczyka jako szefa klubu. Mucha uważana była za osobę bliską zarówno Trzaskowskiemu, jak i jego współpracownikom - Sławomirowi Nitrasowi i właśnie Tomczykowi. Z kolei Borysa Budkę obciąża wpadka z sierpnia 2020 roku z poparciem przez większość klubu KO podwyżek dla parlamentarzystów, z czego pod naporem krytyki wycofano się potem w Senacie. Ta sprawa stała się zresztą bezpośrednim powodem ustąpienia Budki z funkcji szefa klubu i zastąpienia go przez Tomczyka.

"Najlepiej, by szefem klubu został ktoś, kto zająłby się głównie pracą organizacyjną, a nie własną promocją polityczną. Ale na razie niewiele na to wskazuje" - podsumowuje sytuację parlamentarzysta KO.

W ubiegłym tygodniu Borys Budka, obecny wiceszef PO, a wcześniej także przewodniczący PO, został ponownie wybrany na szefa klubu Koalicji Obywatelskiej. Wcześniej rezygnację z tej funkcji złożył Cezary Tomczyk. Zmiany w klubie KO nastąpiły na życzenie obecnego lidera partii Donalda Tuska. Sam Tusk zapowiedział wówczas, że zamierza blisko współpracować z Tomczykiem, który miałby we wrześniu na konwencji PO zostać jednym z jego zastępców, odpowiedzialnym za kampanie wyborcze i prace sztabowe.